Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

I
We śnie łatwiej latać, niż siusiać


Kupiłem pół kilo tytoniu złej jakości.
Papierosy, które powinny z wolna
i potulnie sięgać filtra, trzeba przypalać
zapałką po stokroć. Palę najczęściej w kuchni,
w której przez kilka miesięcy nie było
górnego światła, li tylko jarzeniówka
świeciła w kącie. (Naprawa potrwa dosłownie
chwilkę i będzie kosztować grosze). W pracy jest
mikrofala, ale brakuje w niej talerza,
na którym zapiekanka mogłaby się kręcić.
Skręcić sobie fajkę z cudzego tytoniu, by
dowiedzieć się, do jakiego gatunku
należy? Na stoliku pod szybą leżą trzy
ważne karteczki. Na jednej są numery
telefonów ważniaków, wśród których jestem
i ja, acz z literówką w nazwisku („t” zamiast
„c”). Na drugiej znajduje się zestaw godzin
ochrony budowy, czyli grafik, którego
nie można już zmienić (wolny dzień kosztowałby
mnie plus minus trzysta pięćdziesiąt złotych). A
na trzeciej widnieje tabela, gdzie człowiek
lub komputer zamalował na zielono
numery wykupionych miejsc parkingowych
w garażu... (Z braku bibułek skorzystam z jednej
z owych trzech karteczek).

II
Piosenka z łoża śmierci (na wpół wspólna)


Czy wyobrażenie siebie samego
wytworzy się we mnie w momencie śmierci? Halo!
Tu Krzyś, który własną osobę ubrał
karykaturalnie w piżamę i rzutuje
na ulice Wrocławia i rodzinnego
miasteczka... Zaczniemy wszyscy razem (każdy
w swoim mieszkaniu) spożywać łakomie
niezdrową żywność i nie będzie potrzebne
nowe Auschwitz, ażeby się spotkać! A później
każdy z osobna (wszyscy będą już zebrani
w wielkim pomieszczeniu) włączy pornosa,
lecz chwilowy brak dostępu do sieci sprawi,
że i mnie ciemność, w którą będę patrzył,
podnieci i włączę teledysk. Czy wcześniej
będziemy mogli przeczytać popod czarnym
prostokątem pseudonim wykonawcy oraz
tytuł piosenki? (Ostatnio pominięto
tego, który śpiewał refren). Wielka mi rzecz,
okładkę swojej książki zaprojektować!
Dużo trudniej napisać szczery, prawdziwy wiersz:
zapisujemy wespół jedno zdanie, po czym
rysujemy nad nim trzy gwiazdki; powtarzamy
ową czynność, aż wątek zaczyna się wikłać...
Tu Krzyś nie Krzyś. (Wiem-y: ci, co są ostrożni,
nienawidzą).

IV
*** (Jałowość zapachowa...)

Jałowość zapachowa kobiety, która
powiedziała: „Gdyby wszyscy płacili jak pan...”,
i moja męskość, już nawet nie
mikroskopijna, i jeszcze ja, ja, ogromna
bakteria widoczna tylko w czasie
odwracania głów; z uśmiechem na twarzy
chowam się tam, skąd wychynąłem przed chwilą.
A tam ciemność już szykuje zmiany: tańcząc
z własnym cieniem, wybijam mu kostkę brukową
jak ząb i robi się znów antyideał
z nocy... Gdy dochodziła północ, chodziłem
pustymi, pełnymi śmieci korytarzami
i nie było nikogo, kto by mógł mnie
strofować. Jeśli śpicie, jestem. Dantejskie
zachowanie publiki, a na scenie jasność
nie potrafi podzielić niczyjego wzroku
na dwoje ócz!

XI
Aleja wyklętych


            spożywam własne moje serce

            Charles Baudelaire

Jedząc własne serce, natrafiłem na zmarszczkę
jak na włos. I, obrzydzony jedzeniem,
wyczytałem z czyjejś twarzy, że czas to
długowłosy kucharz, który bierze od tyłu
coraz to nowe dziewczyny pracujące
na zmywaku. Cios pięścią byłby tu czymś
przykładnym. Promień słońca, który wkręcił się
w koła autobusu jak w skrzydła
wentylatora, wyciągam, gdy kierowca,
zahamowawszy gwałtownie, przeprasza
pasażerów. Czy są piersi, które nie były
ssane przez dzieci ni rozpustników?
Zapomnijmy swoje PESEL-e jak więźniarskie
numery i ułóżmy się w łóżkach niczym
szarada! (Zliżę mleko spod nosa i splunę,
co będzie hasłem do wkroczenia
do lupanaru). Zapomnijmy, kim jesteśmy
i wypowiadajmy swe imiona w nijakim
brzmieniu! Nie byłem więźniem Auschwitz. Przeżyłem
coś gorszego niż Auschwitz, lecz nie jestem w stanie
niczego sobie przypomnieć, tylko
przypominam wciąż innym, w jakim są wieku.
Dopiero około osiemnastej zalegnie
wokół senna cisza. Ciepło w baraku
powinno zelżeć o drugiej w nocy. Jest we mnie
aleja wyklętych, gdzie brak drzew, kobiet
i krzyży. A śmierć ma połamane ręce; Bóg
zakłada jej sztywnego (zewłok) niczym gips.

XVII
Le Grand tekścik


Matka słucha Radia Pogoda. Nie nastawiam
odbiornika radiowego na odbiór innej
stacji. Spośród utworów, które tam puszczają,
podobają mi się tylko dwa: „Zabijasz mnie
swoją piosenką”, cover Anny Jantar (nie wiem
dlaczego) i „Ty jeszcze nie wiesz” Jerzego
Michotka, albowiem słuchając go po raz
pierwszy, miałem nawrót psychozy i zamiast pójść
na służbę (Wrocław, ul. Czartoryskiego),
pojechałem pociągiem gdzieś na Śląsk. Wczoraj, gdy
przypadał mi dzień wolny od pracy, o piątej
rano zbudził mnie telefon i usłyszałem
od R.D., że T.K. rzyga i sra, że musi
zostać w domu, że będę żałował, jak go
nie zastąpię. Jest już wieczór. Nad wejściem
do salonu fryzjerskiego wisi świecący
szyld w języku francuskim („układają sobie
fryzury, bo chcą się jebać”, Le Grand tekścik,
ojcze), a ja odpoczywam, nogi
wyciągnąwszy w jego kierunku (nie języka,
lecz salonu, wiadomo). A ty, starsza siostro
mojej rodzicielki, nie pij, bo nie zdążysz
włożyć butów i matka konkubenta
wyrzuci cię na ulicę. A później
policjant lub strażnik miejski, widząc obok
ciebie puszkę piwa, da ci 30 sekund
na opuszczenie przystanku
autobusowego. Brat i bratowa,
do których przychodzą listy
zaadresowane do ciebie, nie wiedzą, co
zrobić, aby już nie wyjmować ich ze skrzynki.
Ilość odsłon: 704

Komentarze

grudzień 02, 2020 10:46

... taki trochę tekst stand-upowy.

grudzień 02, 2020 10:45

Piszesz z łatwością i polotem - to plus. Biorąc pod uwagę wszystkie części, to raczej nie jest liryka (daleko od mowy wiązanej, brak środków lirycznych/poetyckiego wyrazu, wyspójnikowanie). Nawet ciężko zakwalifikować to do prozy poetyckiej. Typowy styl pamiętnikarski z elementami epickimi. Partykuła "li" źle użyta. Gawędziarz z ciebie, i można się nie nudzić, ale... Pozdrawiam

grudzień 01, 2020 20:34

Cholera!

Tasiemca zapodałeś, wybacz! ale nie przeczytałem do końca.
Może w prozę!? to bym dał.

Pozdrowienia!

grudzień 01, 2020 19:42

Spodziewałem się lekkich, krótkich utworów jakie zapowiadał tytuł.
Niemniej życzę powodzenia w wydawnictwie i dystrybucji.
Pozdrawiam