Mister D.
KATARZYNA BRIGHT VS ANNA DARK
Jak donosi Pudelek, że po coś jest wszystko,
konflikt instagramerek duchowych też służył -
schodziły im na szczęście recepty, a przyszło
na spór, który doszczętnie most przyjaźni zburzył
między wyspą w słonecznej tonącą kąpieli,
a miastem, które wiecznie narzeka – o wierność
o wstrzemięźliwość, względnie o męża podzielił
je spór i długim cieniem położył na jedność.
------------------------------------------------
To
nieprawda, że pani Katarzyna męża
uwiodła pani Ani, on jedynie został
żeby zwiedzić z nią Bali, on jedynie zwiedza
królestwo złudnej mai, będąc ponad
jej zmysłowe powaby stabilnym lotosem
na niezmąconej tafli oceanu, który
otacza wyspę Bali, pani Ania nosem
poczuła pismo zdrady, jak trutnia do róży
pani Bright Katarzyny ciągnącego w pętach,
jak nos od kokainy uzależnionego,
kłamliwego o żmii aparycji węża,
na haczyk iluzyjny wciąż nieodpornego,
podatnego na wpływy z reklam, za pocztowy
kurs jak zostać szczęśliwym ludzkim odbiornikiem
współdźwięczącym z kosmicznym rogiem obfitości.
Jak mogły takie myśli zawrzeć pod czajnikiem
pani Ani z zazdrości jak zupa kipiącej?
Ani krztyny szczerości Ania w Katarzyny
nie widząc duchowości na ringu chce dowieść
Katarzyny płytkości i farszu jej winy,
zrobić inwentarz kości w świetle prawdy kamer,
w czasie oglądalności największej objawić
sportowej publiczności czyj nos dłuższy kłamie,
wprost do jej uczciwości z barku wyprowadzić.
Będąc uduchowioną w stopniu ciężkim Kasia
rękawicę rzuconą na ring podejmuje.
W wadze lekkiej duchowo zaledwie jest Ania
stąpającą istotą, dopiero wstępuje
na górę parnasową ukrytą za chmurą,
w bucie sportowym stopą cielesną się wspina
na oktagonu poziom, światło reklamując,
gdzie stabilna jak lotos jest Bright Katarzyna.
Z ledwie aspirującą do Kosmosu słupa,
już filarem będącą wchodzi dyskurs Kasia.
Jaskrawo oświetloną libacją dla ducha,
siatką zabezpieczoną by żadna nie spadła,
na duchowej płaszczyźnie trwała do zen-gonga,
bannerami sowicie osponsorowaną
jawiła się dwóch mniszek, kapłanek rozmowa,
zen-gong wydzwaniał ciszę, choć dopingowaną
oklaskami i gwizdem w jin-jang równowadze,
niemal dało się słyszeć między zen-gongami -
nic nie jest oczywiste, ani czarno-białe.
Z harmonii dwóch przeciwieństw głos się wybił Ani-
ja ci dam ceremonię, ja ci dam w kakao -
z głębi serca i hojnie rozdawała Ania,
Katarzyna spokojnie afirmując całość,
bez dualizmu ocen, do siebie nie brała.
Gong triumf Katarzyny nad Anią ogłosił,
daleka na wyżyny przed Anią wciąż droga,
przegrała z tej przyczyny, że ego ponosi
jak ten kamień uciążliwy, co go nie uniosła.
Inna jest Katarzyny relacja z jej ego,
po ego niemal krztyny, odłamek nie został,
cóż z tego, że nos krzywy, że z łuku brwiowego,
krew ścieka, że do dyni jej głowa podobna,
że choć ją podtrzymują wewnątrz jest stabilna,
że ją reanimują, sadzają na wózek,
że twarz jej bandażują, gdy siedzi jak filar.
Cóż, że Ani winszują argumentów ludzie,
że gwiżdżą, wiwatują na korzyść Dark Anny,
że wyraźnie mniej lubią tu Bright Katarzynę,
a bardziej famę pustą, gdy światłem porannym,
i prawdą szczeroustą jest afirmacyjnie
ustami Katarzyny, zza zwojów bandaży,
w sposób prostolinijny wszystko przyjmujące
niczym w kopercie listy, listonosza prawdy
trzecim okiem przejrzystym w Ani Dark widzące -
wypowiedziane - zenkuję zza ten fpierldol,
ffsystko jefst po c$oś.
Komentarze
Mister D.
kwiecień 18, 2023 22:23
Ok, niech będzie, że techniczny. Dzięki najserdeczniejsze. Jeszcze dwie zwrotki wprowadzenia napisałem, bo może potrzebne.
Mister D.
kwiecień 18, 2023 21:15
Techniczny?
ais
kwiecień 18, 2023 20:55
Paweł, przyznaj się, że porwałeś Wenę i więzisz ją na swój użytek :)
Wiersz jest dość... techniczny.
Pozdrawiam.