Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki


od jakiegoś czasu bywa, że ich nie poznaję,

bywa, że oni nie poznają mnie,

i pewnie bałbym się pierwszy zagaić


od jakiegoś czasu ich nogi nie niosą same,

pomocne są chodziki, na których koledzy

(od koników na biegunach, samochodzików,


włóczęg nad stawy po srebrne rybki –

do dzisiaj pływają w wytartym lastriko)

wołają do mnie cześć kolego, dzień dobry


do ciebie mówię sponad krawędzi chodnika

obok pieńka minionego drzewa z nowym

miastem państwem – hubą 


Ilość odsłon: 197

Komentarze

kwiecień 25, 2023 22:40

Mnie w tym wierszu zaciekawiło nawiązanie do dzieciństwa. Dzieciństwo z chodzikiem, starość z balkonikiem... Życie zaczyna się od bezradności, czy też raczej nieporadności, a także nią kończy. Czasem też mówi się o zdziecinnieniu umysłu (tu niepoznawanie osób może być nawiązaniem).
Generalnie przemijanie pokazane zostaje jako cykl, nie jako linearny proces.

Pozdrawiam,
The Meanest Cat.

kwiecień 25, 2023 09:47

Pawle, Marku - w tym tekście metaforyka ogranicza się do dwóch ostatnich wersów - cała reszta to samo życie i działanie czasu, który różnie się w nas odkłada. Huba na pieńku może kojarzyć się z chorobą, rozkładem, ale również z nowym, które cały czas działa. Koło życia? Tak. Ale może też pasożytnicza cywilizacja, nowe miasto, nowe państwo. Takie coś chciałem wyrazić. Pozdrawiam serdecznie - i do następnego, mam nadzieję lepszego.

kwiecień 25, 2023 01:13

A teraz tak czytam te grzyby - że ci koledzy się w nie zamienili, bo w końcu tym po śmierci się staniemy - drzewami i grzybami. Koło życia?

kwiecień 24, 2023 20:13

Wszystko to trochę brzmi zagadkowo, aczkolwiek sam chodziłem nad stawy po srebrne rybki. Metaforykę bym bardziej "ujawnił"... Pozdrówka

kwiecień 24, 2023 00:13

I nieuchronności śmierci i starości. Tak odczytuję.

kwiecień 24, 2023 00:12

Ciekawy egzystencjalny wiersz o przemijaniu.