lu*
przyjaciele
odchodzili jak płomień
urodziłam się poparzona
bardzo bałam się ciepła na policzku
urodziłam się ślepa
blask stał się świętością
dotykałam lekko ustami
światła przestrzennej tęsknoty
trzęsłam się z zimna
kiedy zabierali dłonie spojrzenia
wciąż liczyłam na palcach
puste miejsca w sobie
których nie miał zapełnić
żaden czas ludzkich spotkań
niedopełnionych gestów
niedotykalnych spojrzeń
wciąż liczyłam na palcach
powroty bez smaku
nierozsądne
spuchnięte od samotności
powroty niepotrzebne
Ilość odsłon: 4589
Komentarze
Leszek.J
sierpień 23, 2017 21:08
Tak, smutek samotnego zaniedbanego dzieciństwa wlecze się za człowiekiem przez całe życie.
Smutny i poruszający wiersz.
Pozdrawiam
lu*
sierpień 23, 2017 20:25
Czułam, że ta moja flaga wyblakła, ale macham z całej siły:)))
Dzięki Marku!
x l a x
sierpień 23, 2017 20:17
https://www.youtube.com/watch?v=6sDqEhud8c0
i znikam ;-)
lu*
sierpień 23, 2017 17:04
"gdzie oni są!"