piwoniewiersze
witalność
stara grusza zamarła na chwilę
stało się jasne życie wyczerpało zapasy tlenu
wróble w pośpiechu odfrunęły z gałęzi
mokre liście przyklejały się do twarzy
wisielca zabrali matce została pętla
na przedsionku zimy robię gruszki w zalewie
kiedy ocet uderza w twarz
pomaga łyk wody
nocą budzą umarli pytając o przepis
na powrót do życia
patrzę jak stara grusza u sąsiadów
kołysze biodrami
nie przestaje rodzić
Ilość odsłon: 3971
Komentarze
Konto usunięte
październik 11, 2017 14:47
Przeczytałam z przyjemnością :-)
Jagoda ładne imię :-) mam do niego sentyment :-)
Ada
październik 11, 2017 14:34
Jagoda - bardzo
Jedynie w pierwszym wersie pozbyłabym się inwersji.
Janusz.W
październik 11, 2017 14:23
groteska -jeśli człowiek umiera na schodach szpitala a lekarz przez okno dopija kawę i się zastanawia czy udzielić pomocy - bardziej czy nie dolać śmietanki )))) to czy to nie groteska i absurd
piwoniewiersze
październik 10, 2017 20:07
Paweł - masz racje, praca nad wierszem to eliminowanie zbędnego balastu, ozdobników, ale najważniejsze, żeby nie przegiąc w drugą stronę, mam na myśli telegraficzny skrót. Odczekam i zobaczę.
Dziękuję za wkład w dzieło.
Janusz - absurdu mówisz; szczerze, to czemu nie, ale jak unkknąć pzrzegięcia w stronę groteskł odłożę pzreróbki na później. Dzięki i pozdrawiam
Janusz.W
październik 09, 2017 12:17
Jestem na tak ,możliwe że autorka specjalnie zmieniła zapis ,jedno jest pewne przydało by się więcej absurdu
I WRZUCIĆ więcej tlenu-akwarele rąk nie pobrudzą))
karetka jeszcze nie zawyła)))
Konto usunięte
październik 09, 2017 12:06
przegadałaś
weźmy na warsztat początkowy fragment
"zapasy tlenu wyczerpało życie
płuca zapadły się jak spróchniała podłoga
wisielca znalazł ktoś z rodziny
mijając zarośniętą bramę karetka jeszcze zawyła
stara grusza poruszyła liśćmi
ziemi oddały lekkość
przybiegli podtrzymać matkę
syn pod czarnym plastikiem"
wyrzuciłbym dwa wersy
"zapasy tlenu wyczerpało życie
płuca zapadły się jak spróchniała podłoga
mijając zarośniętą bramę karetka jeszcze zawyła
stara grusza poruszyła liśćmi
ziemi oddały lekkość
przybiegli podtrzymać matkę"
ogólnie na tak
masz sprawne pióro.
piwoniewiersze
październik 09, 2017 10:49
Akinezja - sucha wyliczanka na początku - cieszę się, że odkryłaś jej sens, zamiar był dokładnie taki jak piszesz. Zastanowię się nad karawanem, może niepotrzebny. Ciekawa jestem opinii innych użytkowników portalu. Zapraszam do komentowania, nie obawiam się krytyki, czasem trudne do zaakceptowania opinie dają więcej niż te miłe. Pozdrawiam.
Akinezja
październik 09, 2017 08:29
Niezły wiersz.
Ktoś już wspomniał o "wyliczance" na początku. Też mnie to irytowało, jednak po głębszym wczytaniu odkryłem w tym pewien walor: najpierw oszczędna relacja wydarzeń, niemal notatka prasowa, potem przechodząca w poetycką zadumę. Właśnie ten kontrast podnosi estetyczne napięcie.
Wers z "karawanem" uważam za zbyteczny, wprowadza nieład poznawczy. Dopiero wyjaśnienia autorki pozwalają zrozumieć jego pochodzenie i sens.
piwoniewiersze
październik 09, 2017 07:25
Domestica - dzieki za podpowiedz o skasowaniu ostatniego wersu, najpierw pomyślałam "nie", ale jednak zasiałaś niepokój i z upływem czasu coraz bardziej skłaniam sie do Twojej propozycji. Pozdrawiam:))
piwoniewiersze
październik 07, 2017 23:35
Domestica - dziękuję za uwagi, pozdrawiam:)