Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

 - Pobudka. Dziewczynki, wstawajcie na śniadanie. Szybciutko, bo babcię Anielkę już widać na łące, za Bawełem. Dalej, dalej, żeby nie czekała za wami.
Mama budzi mnie i siostrę.
Sezon jagodowy w pełni. W tym roku krzewinki kwitły obficie. Kwiatki nie obmarzły, więc w lesie jagód mnóstwo.
  A pospałoby się. Poleniuchowało. Bo przecież są wakacje. Ale babcia Anielka nas mobilizuje:
 -Zarobicie sobie na jakąś ładną bluzeczkę, czy sukienkę. Przecież lubicie ładnie się ubrać. Mama od maleńkości was stroiła. W kościele zawsze najładniej wyglądałyście. Dwie małe strojnisie.
Skończą się jagody, to będziecie odpoczywać.

  Krzątamy się więc prędziutko. Trzeba uszykować kanapki, ugotować jajka, herbatę albo kawę zbożową ponalewać do butelek. I spakować wszystko do koszyka. Może babcia zabierze konserwy mięsne i placek własnej roboty. Albo cukierki i batony. Wtedy będziemy miały ucztę w lesie.

  Dzisiaj idziemy na Kolonię. Tam gdzie wczoraj znalazłyśmy dobre miejsce. Pewnie jeszcze nikt tam nie zbierał, bo krzewinki nie pogniecione, a jagody dorodne, jedna przy drugiej.

-" Wędrowali szewcy przez zielony las, nie mieli pieniędzy ale mieli czas. Wędrowali rypcium pypcium, i śpiewali rypcium pypcium".
Śpiewamy sobie z Renatą. Babcia kroczy za nami, niosąc koszyk ze smakołykami.
Gdy wchodzimy do lasu, słońce jeszcze nie grzeje. Dobrze, bo nie jest tak gorąco.
 -Tam w te rabaty idziemy, dziewczynki. O, jakie tam piękne kępy jagodzin. Obwieszone granatowymi kulkami, aż grubo.
W rabatach będzie się dobrze rwało. Nie trzeba kucać, ani klękać. Można sobie iść rowem i obrywać jagody  rosnące po jednej i po drugiej jego stronie.

  Obwiązujemy czerwoną wstążkę wokół pnia drzewa, by była widoczna z daleka. Zostawiamy koszyki, jedzenie i bluzy do okrycia,na wypadek gdyby było dużo komarów. Bierzemy litrowe garnuszki i oddalamy się od naszego miejsca zbiórki.
 -Tylko nie jedzcie dziewczynki jagódek - mówi babcia.
Najgorzej zacząć jeść. Wtedy kiepsko idzie zbieranie, bo zbyt często jagody trafiają do buzi zamiast do garnuszka.
 -Renata, ile masz? Bo ja pół.
 -Ja dopiero przykryłam dno.
Początkowo zbieramy na wyścigi, mobilizując się wzajemnie do pracy.
Później robimy to z coraz mniejszym zapałem.

 -Ale gorąco. Czas odpocząć. Babcia usiadła na powalonym drzewie.
Uradowane rozkładamy koc. Wyjmujemy jedzenie i picie, a potem pyszne babcine łakocie. Teraz mamy piknik.

  Do wieczora jeszcze daleko. Może uda się nazbierać po dziesięć litrów.
  
  W drodze powrotnej zatrzymujemy się na łące, nad rzeczką. Babcia posypuje nasze ręce, kwaskiem cytrynowym. W chłodnej wodzie staramy się zmyć, ten granatowy od jagodowego soku kolor.

  Za rzeką mieszka pani Krysia. U niej jest punkt skupu. Pani Krysia po kolei waży nasze koszyki, podlicza należną sumę i każda z nas otrzymuje swój dzienny zarobek.
Pojutrze jest dzień targowy. Mama pojedzie do miasta. Tam sprzeda nasze jutrzejsze jagody, na litry. Tak się bardziej opłaca. Trzeba będzie jutro wcześniej wstać. 
Ilość odsłon: 3268

Komentarze

luty 24, 2018 10:37

Hej Leszku!
Tak, do lasu koniecznie odpowiednie ubranie, a w ręku środek w spraju na komary i co chwila psik, psik:))
Dziękuję za zajrzenie i pozdrawiam.

luty 13, 2018 19:27

Ładny wiejski klimat, ja pamiętam jak w dzieciństwie poszedłem z mamą na jagody w krótkich spodniach iw koszuli z krótkim rękawem, komarzyce mnie tak zgryzły że byłem cały w bąblach, do dziś pamiętam jak się trzeba ubrać do lasu.
Pozdrawiam

luty 10, 2018 21:17

i chyba nie przenosiły tych chorób zakaźnych

ja też już odchodzę:)

Dobrej nocy wszystkim:)

luty 10, 2018 21:10

to jeszcze tylko

a kleszcze były, na pewno były, tyle że na pewno mniej niż teraz

i już odchodzę

:)

luty 10, 2018 21:08

tak, wszystko, wszyściutko..
po wiejsku..
po swojsku..
wszyściuteńko
konkursowo:)

luty 10, 2018 21:04

Dahida?
a co, zabronione? :)))
konkurs, konkursem, a my!
wszystko w wiejskim temacie
przecież.

luty 10, 2018 21:04

Co my robimy?:)))
kurcze nie znam tej gwary:)
no, ale konkurs trwa niezaprzeczalnie...
dodasz coś od siebie?
pozdrawiam:)

luty 10, 2018 20:45

nie kiełczcie już -:) to tylko konkurs -:)
pozdrawiam -:)

luty 10, 2018 20:36

Dziękuję, Joasiu:)

Mój rodzinny dom z czasów dzieciństwa, a mieszkałam w małej wiosce, był właśnie takim "zjazdowym" domem dla rodziny z miasta. Składali się wszyscy, kupowano świnię robiono wyroby. wszyscy uwielbiali mleko od krowy, grzyby , jagody. (a kiedyś chyba kleszczy nie było, nikt o nich nie mówił)
Oj nazbierałyśmy się z siostrą tych jagód, nazbierałyśmy:)))
ale do miasta jakoś niezbyt chętnie chciałyśmy jechać na wakacje...
Pozdrawiam:)

luty 10, 2018 20:16

Zbieranie jagód zarobkowo, na pewno jest to „ciężki kawałek chleba” ale niejednokrotnie właśnie w ten sposób (sezonowo) i szczególnie na wsiach gro ludzi mogło a wręcz musiało dopomóc sobie - właśnie tak jak piszesz.
Fajnie, że dodałaś do wiejskiego konkursu. Niech jury ma ”robotę”.

Wiesz Ewa? przypomniałaś mi (kiedy byłam dzieckiem) coroczne wakacje u cioci na wsi. Rodzina wielodzietna i ja na dokładkę -
kuzynki, kuzyni dorabiali w lesie sadząc drzewka, albo przy żniwach (a ja zawsze chciałam z nimi) i każdy zarobiony grosz oddawaliśmy cioci. Ta potem kupowała materiały na sukienki, spodnie czy pościelowe, a że potrafiła szyć (samouk) więc... (ale się rozgadałam) ale właśnie było.

No, podoba mi się Twoja proza.

Pozdrawiam