Milo w likwidacji
coraz ciemniej w akwarium
ucinam poranny szloch. na pamiątkę pozostaje zdrętwiała ręka i strużka
w kąciku ust. w polu widzenia pojawia się kwadrans do ósmej.
od tego momentu może być już tylko prędzej. być może.
obudzenie się z bezradnym sercem w martwej ciepłocie legowiska
staje w opozycji do byle dojechać lub nikogo poza sobą nie zabić.
ludyczność "jak sobie pościelisz" dotyka bladej niepewności świtu.
przytwierdzona niedbale hufnalami do obolałej głowy
nie zrobi kariery nawet w sieci.
każda wiadomość to powiew świeżości lub niepokój
czający się za zwykłym: dodaj mnie do swoich
znajomych. niby dlaczego? już raczej nie przyjmuję.
przyczajony w cieniu półgłówków, reżimowych wizji,
nagłówków nie do ogarnięcia i systemowych komunikatów.
przesiewam informacje. nie chce mi się nawet wzdychać,
że kiedyś było lepiej.
NIE BYŁO.
jeśli już, to może prościej lub wręcz prostacko.
sprawdź sam. niewiele tego "lepieja" oferują
w regionalnych muzeach. mniej więcej tyle,
co szlachetnej whiskey w osiedlowych sklepikach.
sprawdźmy razem na zapleczu, czy są
jakieś szybsze promocje.
Komentarze
Milo w likwidacji
luty 12, 2018 14:58
lekkość pisania, czyli grafomania?
;-P
na chwilę mam nieznośną przewlekłość chorowania... nawet kawa nie smakuje. wiadomości wkurzają, a userzy nie wierzą, że nawet cisnąc po nich życzę im dobrze.
ot, kolejny słoneczny i jednocześnie zwyczajny, wietrzny dzień na Wyspie.
aidegaart
luty 12, 2018 14:46
jak dobrze przeczytac taki tekst w poniedzialek.
u Ciebie zawsze ta nieznosna lekkosc pisania - jakbys wstal i napisal przy porannej kawie.
Pozdrawiam