Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

noszę na dłoniach Justynę; 
szczyt brzucha próbuje sięgnąć nieba, 
z pępka rozwija się nasturcja - obrasta. 
nabrzmiewają czerwone krople rosy. świt. 

Justyna: złe podwórko z kurzymi łapkami, 
wokół pępka i sutków kwitną blizny, 
zabudowania mówią, szepczą mury, dymią pogorzeliska: 
to dobrze, że rodzice przysłali cię na korepetycje. czternaście lat. śliczne cycuszki. 


zdziera z włosów nadpalone zapałki, zmywa krew, 
zakłada czerwoną dziecinną czapkę z koralikami. 
w przedwczesne zmarszczki, niczym piłę w drewno, 
zanurza drobne palce - 
przeszła po sobie 
od świtu do zmierzchu nauczyła się: 
fuck off 

Ilość odsłon: 2612

Komentarze

Konto usunięte

2-3

kwiecień 06, 2018 18:39

mocny, rzeczowy i na temat.

kwiecień 06, 2018 18:00

na to liczę :)

kwiecień 06, 2018 17:58

David fajnie że się podoba, " ten obraz ma ranić", masz rację :)

grzybowa nie masz pewności? to nie miej! ciekawam jakie grzyby chowasz, zaraz Cię zjadę :)

kwiecień 06, 2018 16:35

myślę, że wiersz udaje tajemnicę
i jest niestabilny

zestawiwszy to z tematem - spoko by było, peel ma prawo swoją tajemnicą i niestabilnością emanować w wersy

tylko chciałabym, aby autor napisał to w sposób, który mi jasno i zdecydowanie pokaże, że zamierzał zrobić to, co zrobił
a tym stanie nie mam pewności, czy nie dorabiam uszu d***pie ;)

kwiecień 06, 2018 14:41

...mocne
__nie jest płynne, ani łatwe do przyswojenia - ale takie ma być __bo ten obraz powinien ranić

...to nie moja estetyka, ale __wiersz jest_

Pozdrawiam