Sąsiadka Mościckiego
moi biali kochankowie
To opowiadanie napisałam jesienią w 2016 roku, gdy redaktorem prozy na pewnym portalu literackim był tajemniczy R1.
„My
próżni ludzie
My wypchani ludzie
Podpieramy się wzajem”
T.S. Eliot
PRACA
Różnie bywało u mnie z poszukiwaniem pracy. Po raz pierwszy zgłosiłam się do agencji reklamowej. Tak naprawdę chodziło tam o namawianie ludzi do zakupu różnych przedmiotów. Czysta akwizycja, której nie cierpiałam. Kierownik od razu wysłał nas w teren, ale zanim to zrobił w biurze zobaczyłam smutną minę sekretarki. Wyraz twarzy zdradzał znudzenie i pogardę dla przyszłych pracowników. Pamiętam, że nieładnie się ubrałam. Żółta bluzka na ramiączka zbyt kontrastowała z czarną spódnicą - która miała głębokie wcięcia po bokach. Może ubranie nie było złe, ale bardziej pasowało na dyskotekę, niż do pracy. Gdy biegałam po ulicach i zaczepiałam ludzi ( na tym miała polegać moja praca), powiedziałam kierownikowi, że za taką pracę bardzo dziękuję, nie będę na siłę wlepiała bzdety. Spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział:
- W takim razie proponuję pani stanowisko w biurze, może być pani sekretarką.
I tutaj przypomniałam sobie znudzoną minę kobiety, która była sekretarką w firmie.
- O nie, dziękuję bardzo – powiedziałam. - Nie chcę.
Ciotka materialistka była oburzona:
- Jak mogłaś odmówić?! - krzyczała.
Dalej
szukałam pracy, aż znalazłam ciekawe ogłoszenie: w Markach
potrzebowali fakturzystki. Musiałam iść kawałek od przystanku do
biura. Miałam na sobie elegancką, białą bluzkę i czarną
spódnicę za kolana. Zaczął padać deszcz - na to nie byłam
przygotowana.
- Cholera - pomyślałam.
Szef miał
gdzieś koło pięćdziesiątki, opalony, dobrze zbudowany,
przystojny.
Po krótkiej wstępnej rozmowie i przejrzeniu
CV, powiedział:
- Mogę panią od jutra zatrudnić.
Moja
mokra bluzka lepiła się do ciała, przez nią prześwitywały z
zimna sterczące sutki. Oczy mężczyzny, błyszczące niczym u wilka
nocą, wpatrzone były w moje piersi.
- Ty skurwielu -
pomyślałam. - Ty sutki chcesz zatrudnić, nie mnie. I przed oczyma
stanęła koleżanka, która niedawno straciła pracę. Szef wezwał
ją do siebie i powiedział:
- Usiądź mi na kolana, chcę
cię pocałować.
Koleżanka zaprotestowała, a mężczyzna
na to:
- To spierdalaj!
"spierdalaj,
spierdalaj, spierdalaj, spierdalaj"- odbiło się echem, gdy
wychodziłam z biura.
Zadzwonił następnego dnia:
-
Jak to? Nie jest pani zainteresowana? - wyczułam zdziwienie.
-
Nie.
- Wie pani, mam dom w Australii, mógłbym panią
urządzić.
„spierdalaj, spierdalaj” -
uśmiechnęłam się.
***
W
wakacje, tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego, znalazłam
pracę w Zakładzie Odnowy Biologicznej (opalanie, lifting,
odchudzanie, ujędrnianie).
Praca nie należała do lekkich,
spałam po kilka godzin, pięć może sześć najwyżej. Czyściłam
solarium; zawzięcie wcierałam odchudzające kremy w tłuste i
szczupłe ciała, potem owijałam to wszystko w folię i podłączałam
do specjalnej aparatury; Ujędrniałam piersi kładąc na nie
specjalne – podłączone do prądu– kwadratowe blaszki z gąbką
moczoną w wodzie. Nie narzekałam, bo można było całkiem
przyzwoicie zarobić.
W czasie pracy poznałam mężczyznę
(przychodził na solarium) – znajomego ciotki materialistki. Była
bardzo zadowolona, że zaczęłam się z nim spotykać. Daniel był
człowiekiem zamożnym – zajmował się sprzedażą nieruchomości,
oprócz tego posiadał kilka sklepów.
Na trzecim spotkaniu w
kawiarni, powiedział:
– Wiesz, wydajesz się być szczerą
dziewczyną i też chcę być szczery. Chcę ci coś powiedzieć.
Hmm... za miesiąc się żenię, ale chciałbym mieć kochankę.
Wynająłbym na Świętokrzyskiej mieszkanie dla ciebie... co ty na
to?
– No... nie wiem – przygryzłam nieco dolną wargę, by
zachęcić go do dalszych wywodów.
– Widzisz, moja dziewczyna
wybitnie nadaje się na żonę. Jest z wykształcenia pielęgniarką,
kocha porządek, ma zamiar otworzyć gabinet kosmetyczny, a ja
potrzebuję kochanki, bo jedna kobieta to dla mnie za mało, chyba
rozumiesz... Gdy zobaczył, że nic nie mówię, nabrał odwagi i
kontynuował.
– A co ty na to, byśmy zrobili to we trójkę: ja
ty i mój znajomy?
I tutaj mnie zaszokował, zamurował – jakby
to powiedział Gombrowicz i nie wiem co jeszcze.
– Zastanowię
się, okej? – odparłam spokojnie, jak tylko potrafiłam. W gruncie
rzeczy w środku aż kipiałam, ale nie spuszczałam z niego wzroku,
chciałam odegrać do końca dobrze rolę.
Po powrocie rzekłam:
–
Ciociu, gdy się wyprowadzę, nie podawaj mojego numeru telefonu
Danielowi, żadnych namiarów! Nie chcę mieć do czynienia z tym
człowiekiem! Za miesiąc się żeni.
– Rozumiem – odparła ze
smutkiem.
***
IKEBANY
Piotr
był synem Toni. Opiekowałam się nią przez dwa lata - miała
Alzheimera. W okruchach chleba, które rozdrabniała w chudych
palcach na mniejsze, widziała wrogów. Mieszkała w bloku, na siódmym piętrze. Pewnego dnia powiedziała, spoglądając na
okno:
- Widzisz, tam są schody, muszę iść.
Siłą
ją powstrzymałam.
Po śmierci Toni, Piotr wprowadził się
do jej mieszkania. Mieszkaliśmy razem.
Tłumaczył, że żona
zła, uzależniona od matki, że gruba itd., itp. nie ma z nią
dobrych relacji.
- Hitler udowodnił, że każdego można
odchudzić - mówił do mnie.
Tonia była siostrą
przyrodnią mojej babci, więc Piotr jakby nie było był moim
wujkiem.
Wiedziałam, że mnie pożąda. Osiemnaście lat różnicy
robiło swoje.
Piotr kiedyś był prokuratorem, ale szybko zmienił profesję i został radcą prawnym, miał dzięki temu większe zarobki. Pracował w Banku.
Mówił do mnie:
- Kupuj literaturę piękną, historia kłamie.
Radca
prawny, piękny, przystojny brunet. Podobał mi się z wzajemnością.
Gdyby nie pokrewieństwo, od razu bym się na niego rzuciła.
Robiłam
mu pyszne obiadki, prasowałam koszule, których miał bardzo dużo,
sprzątałam. Pasował mi ten układ. Bardzo pasował.
Przypominał czasy, kiedy mama wyjeżdżała do sanatorium, a ja
przejmowałam rolę gospodyni i opiekunki mojego tatusia. Opiekę nad
kimś miałam chyba wypisaną na czole. Wieczorami długo rozmawiałam
z Piotrem. Robiłam przepiękne bukiety w wydrążonym arbuzie, obok,
na stole płonęły świece.
Mieszkanie było typowo
peerelowskie - z jednego pokoju przechodziło się do drugiego,
dopiero później był korytarz.
Pewnej nocy wstałam za
potrzebą. Otworzyłam drzwi do jego pokoju, by pójść do
łazienki.
- To ty? - spytał, zrywając się nagle z
łóżka.
- Przepraszam, muszę siusiu - odparłam
zawstydzona. Sytuacja była podobna do tej w filmie „ Kogel –
mogel”, ale do zbliżenia nie doszło. Byłam twarda i
konsekwentna.
Wiedziałam... Czekał na mnie. Długo czekał,
ale... minęłam go zażenowana.
Następnego dnia,
zdenerwowany, oświadczył, że wyprowadza się do żony.
W
gruncie rzeczy cieszyłam się, że nie straciłam cnoty z własnym
wujkiem.
Już nigdy więcej nie udało mi się zrobić tak
pięknych bukietów w wydrążonym arbuzie.
Ciotka materialistka później powiedziała:
- Szkoda, że nie chciałaś zostać z Piotrem, z nim byś miała dobrze, zaopiekowałby się tobą.
- Znaczy... miałabym zostać kochanką, tak ? - spytałam.
- Tak.
Na języku poczułam gorycz. Od tamtej pory zaczęłam się brzydzić moją ciotką, wiele jej zawdzięczałam, ale nie rozumiałam ludzi, dla których najważniejsze były pieniądze.
O białych kochankach, ikebanach i Piotrze napisałam na pewnym portalu pisarskim. Pamiętam, że bardzo polubił moją prozę - tak ogólnie - jeden z redaktorów, tajemniczy R1, o którym wspomniałam na początku. Do tej pory nie wiem, kto to był.
R1 opublikował „ białych kochanków”, wyróżnił (ku oburzeniu oponentów) tę moją pisaninę i podpisał się:
....................
R1 w arbuzie
Komentarze
Sąsiadka Mościckiego
kwiecień 24, 2018 10:22
Ula dziękuję bardzo, bardzo. Sparzyłam się trochę na tych panach włącznie z byłym mężem, który nie wytrzymał i zdradził mnie gdy byłam w połogu; niektórych seksoholików trza leczyć, niestety. Kiedyś jeden facet mi napisał: "na stojącą pałę nic nie poradzisz." Myślę, że wpływ na to wszystko miało jednak ciężkie dzieciństwo. Liczni kochankowie mojej pięknej matki i ja świadek. Silna więź z ojcem, której szukałam w kolejnych partnerach itd. Dzięki Ula :)
Konto usunięte
kwiecień 24, 2018 10:16
Takie kartki wyrwane z kalendarza życia.
Słodko-słone obrazy widziane oczami kobiety. Ciekawi mnie, jakby to widział mężczyzna.
Tekst napisany spójnie, lecz pomiędzy słowami przebija się szowinizm. Bo nie wszyscy mężczyźni są źli i wice wersa. Może my kobiety kiedy sparzymy się raz to wkładamy wszystkich do jednego worka.
Pozdrawiam gorąco
Sąsiadka Mościckiego
kwiecień 24, 2018 10:00
Poza tym z Piotrem to jednak było coś, coś w rodzaju niepisanego związku. podobają mi się pary, w których każdy coś daje. Myślę, że z Piotrem wiele sobie "dawaliśmy", on mi zapewniał poczucie bezpieczeństwa ja jemu, tylko ten seks niestety by kazirodczy wyszedł, z czego bardzo zdawałam sobie sprawę, no chciałam stracić z kimś wyjątkowym cnotę, a na pewno nie z kuzynem :) Oczywiście seks jest bardzo ważny, Niwiński pisał, że ci, którzy bardzo się kochają i są w miarę zdrowi uprawiają seks do późnej starości. Myślę osobiście, że w późniejszych latach przeważa czułość, przytulenie itd.
Sąsiadka Mościckiego
kwiecień 24, 2018 09:59
Poza tym z Piotrem to jednak było coś, coś w rodzaju niepisanego związku. podobają mi się pary, w których każdy coś daje. Myślę, że z Piotrem wiele sobie "dawaliśmy", on mi zapewniał poczucie bezpieczeństwa ja jemu, tylko ten seks niestety by kazirodczy wyszedł, z czego bardzo zdawałam sobie sprawę, no chciałam stracić z kimś wyjątkowym cnotę, a na pewno nie z kuzynem :) Oczywiście seks jest bardzo ważny, Niwiński pisał, że ci, którzy bardzo się kochają i są w miarę zdrowi uprawiają seks do późnej starości. Myślę osobiście, że w późniejszych latach przeważa czułość, przytulenie itd.
Sąsiadka Mościckiego
kwiecień 24, 2018 09:47
ładnie? :) bo wtedy z Piotrem naprawdę było ładnie, nie pamiętam kiedy byłam tak szczęśliwa, jak z Piotrem, może wtedy, gdy mama wyjeżdżała do sanatorium. Z Piotrem czułam się potrzebna "bez grzechu". No fajnie było, te zapiekane z mięsem i warzywami czerwone papryki, które przyrządzałam, ta chińszczyzna własnej roboty, to było coś, no i piękne ikebany :) mimo wszystko nie zapomnę tamtych chwil. Piotr wrócił do swej żony, strasznie utył, zaczął bardzo marudzić i tyle było z Piotra...
Tomek
kwiecień 24, 2018 09:35
Lirycznie o Piotrze. A przynajmniej bardzo ładnie.
Pozdr.
Sąsiadka Mościckiego
kwiecień 24, 2018 09:18
Tomku, dziękuję, poprawiłam. Akurat w tym tekście nie doszukuję się liryki :) ten tekst szowinistyczny? :) być może... nie znam się, tak czuję że jesteś trochę bardziej niż ja oczytany, to mi imponuje :)
nie rozpisałam się o innych białych kochankach. Był spawacz, który mnie wszędzie woził za darmo, pomagał urządzać kuchnię :) był bogaty rolnik, który ciągle przypominał, bym brała tabletki, aby psychoza z okresu studiów nie powróciła, z nim dałam sobie szybko spokój bo był niższy niestety, w ogóle w łóżku go sobie nie wyobrażałam, no i bałam się dojenia krów :), był też informatyk, ten zachęcał do czytania prozy. W jedną noc obaliłam "Imię róży", podczas kolejnych był "Hrabia Monte Christo" oraz "Anna Karenina". Wszyscy ci faceci, byli na swój sposób cudowni. Dziękuję, Tomku za komentarz
Tomek
kwiecień 24, 2018 09:06
Popraw sobie "Mieszkała na w bloku, siódmym piętrze". Poza tym, trochę lirycznie, trochę szowinistycznie, bo nie wszyscy faceci są tacy..
Pozdrawiam.