Dziwna
ja pacjentka (fragment siódmy)
Ach, Jakub, Jakub. Jeszcze niedawno, do głowy by mi nie przyszło, że będę pędzić po każdym jego telefonie w umówione miejsce. Że będę pędzić, aby go zobaczyć. Aby pojechać razem na działkę czy do lasu. I całować się. Jak ja uwielbiam się z nim całować. Jak ja uwielbiam wtulać się w niego i wyczuwać ciałem jego rosnącą męskość. Coraz twardszą i twardszą. Wiem, że działam na niego piorunująco szybko. I ta myśl wywołuje uśmieszek na mojej twarzy.
Nie zapomnę, jak mi pierwszy raz powiedział, wpatrując się we mnie, że chciałby mnie zaczarować. A ja patrzyłam na niego maślanym wzrokiem. Powiedział to, o dziwo, w kościele, wtedy gdy byliśmy razem w psychiatryku. Często razem chodziliśmy do kościoła.
Tamtejszy ksiądz okazał się być egzorcystą, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ już od dłuższego czasu szukałam namiarów na jakiegoś egzorcystę.
Początkowo po rozstaniu z mężem byłam twardzielką. Potem stałam się złośnicą. Chciałam zaszkodzić mężowi, najbardziej jak tylko mogłam.Pragnęłam zemsty. Chodziłam do jego zakładu pracy, a było to hospicjum prowadzone przez zakonnice. Dyrektorce - zakonnicy wykrzyczałam, że pod ich dachem szerzy się kurewstwo i jak one mogły do tego dopuścić.Doniosłam o romansie męża z tamtejszą pielęgniarką ( bo jakimś cudem udało im się utrzymywać to w tajemnicy) Wyzwałam jego kochankę od kurwy, prawie się z nią pobiłam.
Pewnie w jakimś stopniu przyczyniłam się do tego, że zwolnili go z pracy.
A ja łykałam uspakajacze, przepisywane przez lekarza rodzinnego. Pracowałam. Dbałam o dom. Myślałam, że dam radę. Potem walka o alimenty, na dzieci, bo mąż nie chciał płacić. Wędrówki po sądach. Komornik. Pisanie pism.
Moja psychika posypała się całkowicie. Nie dawałam sobie rady z emocjami. Stałam się jednym, wielkim kłębkiem nerwów i chorób. Szamotałam się z życiem, w którym już nic nie było normalne. Każda dolegliwość fizyczna urastała do ogromnych rozmiarów.W związku z tym robiłam sobie mnóstwo badań, ale aby potwierdzić wyniki, powtarzałam badania w innym labolatorium. Potem zamartwiałam się. Nie spałam wiele nocy. Chodziłam od lekarza do lekarza. Kupowałam mnóstwo leków, których bałam się brać. Ale musiałam je mieć. Wszystkie. Na wszelki wypadek. Wreszcie po pół roku wybrałam się do psychiatry. No i jestem jego pacjentką do dziś.
Teraz w głowie wiruje mi pytanie, zadane przez mojego psychiatrę. Utkwiło mi tam i prześladuje mnie cały czas.
- Proszę mi powiedzieć, w co pani wierzy?
Skupiam te cholerne myśli. No w co ja wierzę? Tak naprawdę to ja już przecież w nic nie wierzę. Moje życie to wegetacja, bez wiary w przyszłość. Nie wierzę nawet w to, co on do mnie mówi. Skąd on może wiedzieć czego mi potrzeba, skoro ja sama nie wiem. Przybiegam do niego z każdym problemem. Przybiegam. Wysłucha mnie zawsze. Chociaż tyle, że wysłucha. I powie, że dla mnie jego drzwi zawsze są otwarte. A to ważne.
Takie zapewnienie.
- Wierzę w Boga. Tak, wierzę w Boga, bo inaczej, to by mnie tutaj już nie było.
A teraz zaczęłam wierzyć, że jedynym ratunkiem dla mnie jest egzorcysta.Uczepiłam się tej wiary. Wierzę, że jedynie on może mnie uwolnić od prześladowczych myśli. Od głosów kotłujcych się w mojej głowie, każących mi gromadzić tabletki. Coraz więcej i więcej tabletek. Tyle abym po ich zażyciu już się nie obudziła. Tak, jedynie egzorcysta jest w stanie mi pomóc. Jedynie on przywróci mi spokój ducha. Oczyści mnie i uwolni od moich myśli.
Na wizycie lekarskiej opowiadam mojemu psychiatrze, o planowanym spotkaniu z egzorcystą. Doktor leczy mnie już kilka lat. Mówię mu o wszystkim, więc zna mnie dobrze. Zna moje lęki. Wie, że lęk zawładnął moim życiem. Że boję się wszystkiego, każdej nowej sytuacji. Próbuje mi uświadomić, że to spotkanie będzie zapewne dodatkowym stresem i że nie jest pewien czy pobyt w szpitalu to dobra pora, aby sobie takowy stres fundować.
- Dobra panie doktorze pora, dobra. Ja myślałam o tym spotkaniu już od dawna. Nie mogę zaprzepaścić takiej okazji.
Ksiądz okazał się bardzo ciepłą osobą. Po mszy poszłam do zakrystii porozmawiać i poprosić o egzorcyzmy.Powiedziałam, że jestem pacjentką szpitala psychiatrycznego, że miewam natrętne myśli samobójcze, opowiedziałam o moim życiu, o moich problemach.Poprosił bym się przygotowała do egzorcystycznej spowiedzi,takiej z całego życia. Bym przeanalizowała wszystko co mnie do tej pory spotkało. Bym się nie śpieszyła. Bym zrobiła to szczerze, wyszukując wszelkich potknięć i błędów życiowych.
Nie wiem czemu, ale powiedział mi, że przychodzi do niego też taki młody chłopak ze szpitala, który ewidentnie nie radzi sobie z życiem. Mimo tego, że ma żonę, dwójkę małych dzieci, że jest mechanikiem samochodowym, to nie potrafi się z niczego cieszyć. Nic mu nie sprawia radości. I, że już nie raz chciał odebrać sobie życie, wbijając jakiś klucz, czy śrubokręt w klatkę piersiową albo w brzuch.
Mówił o Jakubie.
Ilość odsłon: 1486
Komentarze
Dziwna
maj 09, 2018 18:09
Leszku, trafiałeś, trafiałeś
pamiętam Twoje komentarze:)
i dzięki, że i tym razem zajrzałeś
pozdrawiam
Leszek.J
maj 08, 2018 21:30
A wiesz Ewa że na poemie nie trafiałem na twoją prozę.
Treściowo to wartościowy tekst, pouczający by nie postępować jak peelka która wpadła w sidła zemsty i nienawiści, bo to jest samonakręcajaca się spirala.
Pozdrawiam
Leszek.J
maj 08, 2018 21:30
A wiesz Ewa że na poemie nie trafiałem na twoją prozę.
Treściowo to wartościowy tekst, pouczający by nie postępować jak peelka która wpadła w sidła zemsty i nienawiści, bo to jest samonakręcajaca się spirala.
Pozdrawiam
Dziwna
maj 08, 2018 11:58
Tomku, to psychiatryk, w którym prawie wszyscy pacjenci się znają, bo większość z nich jest tu już po raz któryś z kolei. Starają się wspierać nawzajem. Ale oczywiście układy między pacjentami bywają bardzo różne. I nie wszyscy są dobrzy. Ani wśród pacjentów, ani wśród personelu. To raczej niemożliwe.
Nuria, a jednak to miało miejsce. I peelce też to dało do myślenia. Dlaczego? Dlaczego jej powiedział?
Dziękuję za czytanie
i pozdrawiam Was serdecznie.
Pewnie kiedyś wkleję dalszy ciąg.
Na Poemie było już parę fragmentów.
Tomek
maj 08, 2018 11:57
Nuria, Rany Boskie!
Konto usunięte
maj 08, 2018 11:39
Pracowałam jakiś czas z osobami chorymi psychicznie. Każdemu trzeba dać szansę, więc w firmie zatrudniano też takie osoby. Zachowania były różne, zależnie od tego czy przestrzegali zaleceń lekarskich w kwestii leków, zależne były od pogody, od tego czy portier powitał z uśmiechem czy nie...ale jedno było charakterystyczne. Mianowicie jakieś uspokojenie swoiste, znajdowali w towarzystwie przeciwnej płci. Tutaj też peelka jest szczęśliwa przy Jakubie. Być może podświadomie szuka ideału przez siebie wykreowanego mężczyzny, kiedy małżonek zawiódł.
Jedno tylko w tym opowiadaniu niepokoi, mianowicie, że takiej niezrównoważonej emocjonalnie osobie powierzono wychowanie dzieci.
Nie sądzę, też aby ksiądz egzorcysta, opowiadał o innych, którzy się do niego zwracali o pomoc, po pierwsze, że to nieetyczne, po drugie, że im nie wolno.
Tekst wymaga korekty, ale spoko, dasz radę.
Tomek
maj 08, 2018 11:38
Tzn. *gdzie wszyscy w tym psychiatryku są dobrzy.
Pozdrawiam.
Dziwna
maj 08, 2018 11:13
cześć!
Tomku, dzięki za zajrzenie do mnie, za czytanie i za zostawienie kilku słów pod tekstem
trudne dzieciństwo, to tekst pisany na żywo, więc jakaś tam korekta na pewno będzie wskazana
dzięki za odwiedziny
a tak w ogóle to nie lubię wstawiać prozy - za dużo pisania, zbyt długie siedzenie przy kompie
ale raz po raz coś tam wrzucę
pozdrawiam i miłego dnia życzę
Beatka z krzywymi n...
maj 08, 2018 07:11
W pewnych momentach szwankuje stylistycznie, do poprawy. A tak... czyta się, szkoda, że tak mało. Dziwi mnie to, że bohaterka nie potrafi odnaleźć sensu dzięki dzieciom, ale rożne są wrażliwości. W mojej wiosce, jedna się powiesiła, mimo że miała córeczkę - mąż zmarł w młodym wieku na raka, nie mogła się pogodzić ze śmiercią, druga - chora psychicznie - wyskoczyła z któregoś piętra - matka czwórki dzieci. Ech... choroba. dzięki za opowiadanie :)
Tomek
maj 08, 2018 04:17
Ciekawe, fajnie napisane. Jest tu dużo fikcji i dobrze. W realności szpitali nic takiego się nie zdarza. Ładnie opisujesz urojenia prześladowcze.
Takie - pomyślałem - ciepłe opowiadanko, gdzie wszyscy są dobrzy...
Pozdrawiam.