Sąsiadka Mościckiego
jesienna wierszoza
zima
nie dała wytchnienia.
zmarznięte
zawiązki położyły
na
łopatki późniejsze plony.
nie
wiadomo, kiedy przyszło lato.
deszcz,
deszcz, deszcz. brak witamin.
janka
też jakaś taka wyjałowiona. deszcz, deszcz.
spadają
liście. włosy kładą się dywanem
na
ubraniach, w sypialni, na stole, czepiają ust.
dziewczyny
opowiadają o gwałtach.
janka drwi. jej to nie spotkało. niczym soczyste,
prawdziwe jabłko, bez zbędnych dodatków, z piegami i brunatnymi korytarzami.
nadgryź. jest podobna do mnie. możesz się pomylić.
Październik, 2017
Ilość odsłon: 2686
Komentarze
Lena Pelowska
maj 09, 2018 13:24
2 i 3 wers mi nieco szwankuje. można je usunąć?
trochę szorstko, sucho. wiem, że pewnie tak miało być, ale to zubożyło treść. przedostatni wers, również wchodzi jakąś fałszywą nutą. poza tym - na plus
Tomek
maj 09, 2018 12:32
Ale bardziej rak.
Tomek
maj 09, 2018 12:31
Jedno i drugie w sensie metaforycznym. Tak samo zżera.
Pozdrawiam.
Sąsiadka Mościckiego
maj 09, 2018 09:56
Tomku, na pewno nie płód ani rak, chyba że taki w sensie metaforycznym
Tomek
maj 09, 2018 06:51
Cototo ten *robak? dziecko, płód? Dla mnie kobieta może być wyżerana albo przez ciążę albo przez raka.
Bardzo ładnie płynie wiersz. Melodyka. Jeden, uważam, z lepszych twoich publikowanych tutaj.
Pozdrawiam.