Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

leżała w zbożu

przesypując przez palce

niczym świeże ziarna

swoich kochanków

wprost proporcjonalnie

do prób samobójczych ojca


wieszał się w łazience

a ona przecinała kolejne pętle

była niska i jej drobne ręce

nie umiały zamazać jak ołówkiem obrazów

coraz bardziej i bardziej martwej natury


głodna na stercie niewypranych ubrań

zasypiałam z kciukiem w ustach

na stolnicy zapomniane surowe pierogi

wyrywane z ogródka chwasty

i romanse gorące niczym kacze pióra


pod przymkniętymi powiekami widzę

jak wpycha ojcu w usta drewnianą łyżkę

trzęsie się w konwulsjach

bezwolny jak przez większość życia

mówię kocham mówię jeść

łyżka zatacza się nad moją głową

przegania mnie wynoś się wynoś


wieczorem zawoła

już dobrze chodź na kolana

podchodzę nic nie mówię

Ilość odsłon: 906

Komentarze

czerwiec 11, 2018 16:41

Swoją drogą mylisz się co do zarzutu kreacji itd. Swoją drogą, jakim trza być bufonem zebe stawiac zarzuty na podstawie swego widzimisię

czerwiec 11, 2018 16:13

Dlaczego nie przejdzie? Tak pytam jak czytelnika, po prostu.

czerwiec 11, 2018 15:19

Amerykanie pewnie by się oszczali - w polskiej poezji, to nie przejdzie.

czerwiec 11, 2018 15:16

Kreacja poetycka. Nic poza tym. Żadnego autentyzmu.

czerwiec 11, 2018 00:08

Dobra rzecz. Ale pewnie gdyby nie była dobra nie było by jej tutaj. Pozdrawiam, bo nie mieliśmy zbyt wiele kontaktu.

czerwiec 08, 2018 07:57

Dziękuję wszystkim za ślad pod tekstem.
Pozdrawiam

czerwiec 07, 2018 19:50

Poznaliśmy to dzieciństwo nie tylko dostatecznie, ale dobrze :(

czerwiec 07, 2018 17:56

Wrócę do niego z pewnością. Bardzo prawdziwie.

czerwiec 07, 2018 16:10

trójkąt tata-mama-peelka. Tak mi się trochę przejadło, choć wiersz wygląda na niezły.
Pozdrawiam.