PaNZeT
BAJECZKA WSCHODNIA, A MOŻE ŚRODKOWOEUROPEJSKA – ALE KTO BY SIĘ TYM PRZEJMOWAŁ ...
BAJECZKA WSCHODNIA, A MOŻE ŚRODKOWOEUROPEJSKA – ALE KTO BY SIĘ TYM PRZEJMOWAŁ ...
Dawno, dawno temu, no i oczywiście za górami, za lasami – było sobie dość rozległe miasto. Mniejsza o jego nazwę i położenie, bo w tej bajce nie mają one większego znaczenia, chodzi bowiem w niej o jedną z jego części, a ściślej – o osiedle, a raczej blokowisko, o którym jedni mówili, że leży w samym centrum, a inni – że na zadupiu. Choć to może paradoks - i jedni i drudzy mieli rację.
Owo osiedle nazywało się Pospolitów. Było tak jeszcze niedawno, ale jakiś czas temu powszechnie zaczęto nazywać je Pispolitów - i to z zupełnie niezrozumiałych powodów.
Od wschodu graniczyło ono z osiedlami: Rusinów, Giedyminowicze, następnie ze skansenem Łukaszyn, dalej był rozległy Zaporożyn, nazywany przez Pospolitowian złośliwie – Rezunowem. od południa leżał dawniejszy Pepiczków, podzielony jakiś czas temu na Słowin i Czechowo. Od zachodu rozciągała się dzielnica przemysłowa – Niemczyn, a od północy terytorium Pospolitowa ograniczała niewielka sadzawka Balcino, do której kilka przyległych osiedli odprowadzało swoje ścieki.
W Pospolitowie życie toczyło się niegdyś dość sielsko i powoli. Mieszkańcy – ubodzy ludzie o nieskomplikowanej, choć nieco zaściankowej i skłonnej do pieniactwa naturze żyli sobie skromnie, ale godnie. Jednakowoż – tylko do pewnego momentu, to znaczy do chwili, kiedy pod wpływem pewnych zawirowań spowodowanych ingerencją w wewnętrzne sprawy osiedla osiedli sąsiednich, a nawet pewnego odległego miasta o nazwie – zdaje się Ustanowice Rednekowskie – Pospolitów stał się niespodziewanie nawet dla siebie samego areną rozgrywek zwalczających się gangów miejscowych blokersów.
Były to na początku dość luźne kupy ubogich lokatorów bloków komunalnych i spółdzielczych oraz mieszkańców domków jednorodzinnych, którzy nie posiadali prawa własności do gruntów na których znajdowały się ich posesje - zresztą podobnie jak pozostali, ponieważ całością zarządzała Rada Osiedla, która od niepamiętnych czasów powoływała się i regulowała sama – z niewielką jedynie pomocą Rady Osiedla Rusinów, która udzielała jej cennych wskazówek, a nawet nieocenionego wsparcia w postaci oddelegowanych do Pospolitowa własnych sił porządkowych – takiej, jakbyśmy to dziś nazwali – Straży Miejskiej.
Wracając jednak do wcześniej wspomnianych „rozgrywek” blokersów. Po wielu potyczkach, transferach członków z jednej grupy do drugiej, wzlotach i upadkach poszczególnych grup, ukształtowały się dwie formacje blokerskie, które poprzysięgły sobie wzajemną nienawiść i stały się rywalami po wsze czasy. Byli to Donaldyści, zwani również Lewusami i Kaczyści, którym nadano przydomek Pislamija, na wzór pewnej grupy blokerskiej z odległego miasta położonego na Bliskim Wschodzie.
Istotą sporu między ww. grupami był pewien skromny budynek, położony dokładnie pośrodku osiedla – tzw. Rotunda, nazwana tak z powodu okrągłego kształtu, a pełniąca od dawien dawna funkcję lodziarni, która z franczyzy rusinowskiej została przekształcona w publiczną, czyli należącą do całego osiedla.
Lodziarnia ta była o tyle intratnym interesem, że ci, którzy akurat rządzili osiedlem, mogli sobie w niej kręcić lody do woli, w jakim tylko chcieli smaku i w dowolnych ilościach, wypuszczając na rynek osiedlowy tylko to, co spadło z „pańskiego stołu”. Nic więc dziwnego, że zawsze budziła emocje i powszechną zawiść, a czasem nawet wzajemną nienawiść grup pretendujących do wzięcia jej w ajencję.
Przywódcami ww. zwalczających się gangów byli: po stronie Donaldystów niejaki Szejk Donaldi Al Wermachti, zaś po stronie Kaczystów – Ajatollah Yari Kaczori.
Nienawidzili się oni od zawsze i od zawsze trwały między nimi różne formy podchodów, dywersji, sabotażu, pomówień, gróźb, tudzież różnych innych aktów zachowań nieprzyjaznych choć prowadzonych w zasadzie w sposób pokojowy.
W końcu – Al Wermachti, skuszony intratną propozycją pozyskania sporego pakietu udziałów w innej lodziarni uległ i wyjechał do innej dzielnicy, skąd jego wpływ na sprawy Pospolitowa stał się iluzoryczny, a praktycznie żaden.
Pozostawieni sobie samym pomniejsi lodziarze donaldystyczni nie poradzili sobie z naporem Pislamiji i w końcu ulegli jej w lokalnych wyborach za sprawą mobilizacji i walnego wsparcia udzielonego Pislamistom przez wielce tajemniczą organizację religijno-społeczną o nazwie Tuba Dei – Maryjkowo.
Tak czy owak klęska Donaldystów stała się faktem. Pislamija wzięła we władanie nie tylko lodziarnię, ale również wszystkie inne lokalne ośrodki władzy i biznesu, w których wszystkie kluczowe stanowiska obsadziła natychmiast swoimi bojownikami.
Jeden nich – niejaki Imam Adriani Dudaini został nawet mianowany przez Ajatollaha (oczywiście przy zachowaniu wszelkich względów formalnych) hersztem nad hersztami, czyli po ichniemu Wielkim Wezyrem … jednak jest to tylko fasada, gdyż faktyczną i totalitarną władzę sprawuje tam Yari Kaczori.
W każdym razie – oficjalnie głową osiedla jest Dudaini, który – o dziwo – nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że jest zwykłym figurantem i pośmiewiskiem dla pozostałych blokersów, tak głęboko uwierzył w swoją pozycję, że w pewnych momentach próbuje nawet wydawać jakieś dyspozycje innym, albo – okresowo w przypływach wiary w siebie – występuje z jakimiś idiotycznymi pomysłami, które mają potwierdzić, że jest w rzeczywistości tym, kim mu się wydaje.
Raz nawet wymyślił, że zorganizuje referendum osiedlowe na temat tego, czy wg mieszkańców to on jest Wielkim Wezyrem, czy nie …
Efekt tego wyrwania się był dość komiczny – mianowicie dostał w papę od Kaczoriego – zresztą nie po raz pierwszy – a reszta gangu uzyskała od Ajatollaha przywilej sprzedawania Dudainiemu tzw. „karczycha” w dowolnej chwili i pod dowolnym pretekstem. Być może to spowoduje, że Dudaini wróci na swoje miejsce w szeregu i się już wyrywał za bardzo nie będzie.
Wracając jeszcze do lodziarni – tu kolejny paradoks, ponieważ na rozkaz Yari Kaczoriego wszystkich blokersów z przeciwnego gangu zamknięto w zamrażarce, a mimo to kręcenie lodów i tak idzie Kaczystom koncertowo. Podobno to dlatego, że okresowo włączany jest agregat pozostawiony przez ustępującego ajenta z Rusinowa – dlatego wszystkie najintratniejsze lody kręcone są w bardzo późnych porach wieczorowych i nocnych.
Od czasu przejęcia władzy przez Kaczoriego ustrój osiedla zmienił się bardzo znacznie. I nie chodzi tu tylko o organizację ruchu w pobliżu lodziarni, którą ogrodzono płotem antyświrowym – jak to określił jeden z pomniejszych imamów, ale przede wszystkim o to, że w osiedlu zabroniono siania defetyzmu, donoszenia innym osiedlom o tym, co się w Pospolitowie dzieje i rozpowszechniania innych, niż obowiązująca oficjalnie opinii na temat funkcjonowania osiedla.
Powstało nawet coś w rodzaju Ministerstwa Prawdy i Optymizmu, które nadzoruje pracę przejętych po poprzednikach i gruntownie zreorganizowanych agencjach informacyjnych, które obecna władza uznała za dezinformacyjne i antyosiedlowe. Obecnie ww. agencje podają już tylko informacje prawdziwe, ale wyłącznie optymistyczne.
Dobre samopoczucie mieszkańców osiedla jest podtrzymywane przy pomocy darmowego rozdawnictwa lodów, i tak – każda z rodzin ma prawo do otrzymania jednej gały lodów o określonym przez Ajatollaha smaku na drugie i każde następne dziecko miesięcznie. Poza tym – dzieci idące do szkół otrzymają jednorazowo po jednej gale lodów pomniejszonej o 200 ml w stosunku do gały wzorcowej liczącej 500 ml. - (tzw. 500+).
Zmienił się również styl propagandy na osiedlu w odniesieniu do osiedli ościennych. Otóż – o ile poprzedni lodziarze starali się podtrzymywać przyjazne stosunki z sąsiadami, obecna władza robi coś dokładnie odwrotnego.
Jak do tej pory – Pospolitowo zdążyło już skłócić się z Rusinowem, Niemczynem, Zaporożynem a także z innymi osiedlami – nawet tymi położonymi bardzo daleko, jak np. Rabinowicze Małe. Rada osiedla stara się jednakowoż ocieplić nienajlepsze dotychczas relacje z pobliskim skansenem Łukaszyn, oraz podtrzymuje i rozwija tradycyjną przyjaźń z osiedlem Papryczyn-Balaton, położonym na południe od dawnego Pepiczkowa.
Chodzi o to, by zgodnie z zamysłem największego umysłu wszech czasów – Ajatollaha Yari Kaczoriego – wytworzyć w mieszkańcach osiedla stan emocjonalny polegający na permanentnym poczuciu zagrożenia i zdrady osiedlowej – głównie ze strony donaldystów i Unii Osiedli, do której wprawdzie Pospolitowo również należy, ale najwyraźniej wbrew woli Ajatollaha.
Widzi on bowiem właśnie w Unii przyczynę osłabienia tożsamości osiedlowej i niedobór lokalnego patriotyzmu, rozumianego przez niego jako „darcie kota po każdej stronie płota”.
Ajatollach zaszczepił w mieszkańcach dwie fundamentalne z jego punktu widzenia – wartości. Są to mianowicie strach i nienawiść do wrogów obcych i wewnętrznych. Nie wiadomo tak naprawdę, czy istnieją oni w rzeczywistości, bo najważniejsze, że istnieją w jego wszechpotężnym umyśle.
Już choćby z tych powodów Yari Kaczori nie przyjął w radzie osiedla żadnego proponowanego mu stanowiska … Jest jej zwykłym, szeregowym członkiem – małym, zbolałym i niepozornym, ale dzierżącym wszystkie sznurki i kierującym manualnie każdym procesem toczącym się w ekspresowym tempie w tym zapyziałym co nieco osiedlu.
Jednym z przykładów owego kierowania jest trochę niezrozumiała dla postronnych mania omijania wszelkich wytyczonych w osiedlu i uregulowanych traktów komunikacyjnych – chodników, ulic, ścieżek rowerowych, rond, alejek, itp. Ajatollah wydał bowiem swoim ludziom polecenie, żeby ustanowić wszędzie gdzie się tylko da chodzenie na skróty.
Skutkiem coraz bardziej widocznym w samym osiedlu, ale także z lotu ptaka jest zadeptywanie kolejnych wypielęgnowanych przez lata trawników i klombów, oraz coraz większa ilość takich wydeptków prowadzących do ślepych zaułków.
Ajatollah wprowadził też nowy kult – kult tuptusiów wyklętych, oddający hołd nieżyjącym już od dawna bezdomnym, którzy w przeszłości żyli m. in. z ograbiania mieszkańców bloków komunalnych i aktów sabotażu przeciwko ówczesnej Radzie Osiedla, tudzież przeciw nielicznym mieszkańcom związanym etnicznie z Rabinowiczami Małymi.
Innym, a nawet ważniejszym od ww. akcentem nowego kultu jest cześć oddawana nieżyjącemu bratu Ajatollaha, który „poległ” w myśl propagowanego przez zwolenników Kaczoriego poglądu zestrzelony z procy przez mieszkańców Rusinowa, kiedy udawał się - w ramach kampanii przedwyborczej Yariego – na wiec – pielgrzymkę do miejsca świętego dla każdego Pospolitowianina, a położonego nieszczęśliwie na terenie Rusinowa.
Ajatollah głosi również, jakoby za owo polegnięcie odpowiadał sam Szejk Donaldi Wermachti, a jeśli nie on sam, to na spółę z niejakim Władullahem al Putainim - Szahinszachem Rusinowa.
Tak, czy inaczej – w osiedlu rządzonym silną ręką Kaczoriego powstały setki, jeśli nie tysiące pomników, tablic pamiątkowych, krzyży, miejsc pamięci i muzeów, których zadaniem było krzewienie nowych kultów i puszczanie w niepamięć kultów dawnych.
Np. czymś, co z dnia na dzień stało się w Pospolitowie passe był pewien kierunek w historiografii osiedla zwany potocznie Wałęsizmem, od nazwiska – jak się okazuje – zupełnie niesłusznie uważanego dotąd za bohatera osiedlowego niejakiego Mułły Lechullaha Wałęsainiego.
Ów Lechullach został przez ekipę Kaczoriego usunięty na pobocze historii, wykreślony z podręczników, zbanowany w środkach przekazu, odsądzony od czci i wiary, oskarżony o zdradę osiedlową i pomówiony, jakoby to on był agentem poprzedniego ustroju o pseudonimie Bolellah …
Jego miejsce w na nowo pisanej historii osiedla zajmuje powoli, ale coraz skuteczniej Lechullach Kaczori – brat Yariego uznany za męczennika i obrońcę osiedla poległego za wiarę w swobodę latania i lądowania gdzie chce, kiedy chce i jak chce …
Tak więc – Pospolitowo bardzo szybko i z nieubłaganą konsekwencja stawało się osiedlem wyznaniowym. Niosło to za sobą daleko idące konsekwencję – np. w sferze roli kobiety w życiu osiedla.
Jak dotąd – nie było na temat kobiet w owej bajce ani słowa, czas więc, aby to naprawić. Otóż myliłby się ten, kto by doznał wrażenia, że kobiety nie odgrywały w czasie burzliwych przemian żadnej roli – a właśnie, że odgrywały i to znaczną …
Do tego nawet stopnia, że sam Ajatollah odważył się (i to publicznie) dotykać kobiet, a nawet całować je w rękę – (obyczaj zupełnie niezrozumiały, ale uświęcony wielowiekową tradycją osiedlową) – choć robił to niezgrabnie, uszkadzając niektórym z całowanych stawy, a nawet może całe obręcze barkowe poprzez energiczne wyrywanie im ręki w celu pocałowania. Raz nawet pocałował w ferworze powitalnym jednego osobnika płci słusznej, czyli właściwej z jego punktu widzenia, co nieszczęśnik przypłacił długotrwałym przyjmowaniem środków przeciwbólowych i noszeniem ręki na temblaku – choć to już nieco krócej.
Wracając do kobiet i ich roli. Ajatollah brzydził się nimi, poza tym bał się ich, jak diabeł święconej wody, ale był świadomy, że kobiety najwyraźniej są, bo z jakichś powodów muszą być na świecie … Z tego powodu pozwalał im wstępować do swoich blokersów, a nawet brać udział w ustawkach rozgrywanych co i rusz z przeciwnym obozem, w którym kobiety – z uwagi na ogólną zniewieściałość jego męskich – (nomen omen) - członków odgrywały rolę wiodącą.
Kobiety w obozie Kaczoriego były używane jako tzw. „grasantki”, tj. bojowniczki prowokujące i rozpoczynające walki w ramach ustawek. Były to bowiem same najbardziej wyrafinowane divy, które potrafiły z taką samą godnością zarówno dać, jak i przyjąć po ryju bez jakiegokolwiek efektu powalającego, czy choćby grymasu na zaciętych fizjognomiach.
Nie ma tu miejsca na opis zbyt wielu aktów ich heroizmu, warto jednak wspomnieć o jednej – niewątpliwie najwybitniejszej bojowniczce – nazwiskiem Tęphadzida bin Kryhija al Profesrullah Kebabi … Ona to bowiem była symbolem ruchu feministycznego wśród kaczorystycznych blokersów, ale i wzorem do naśladowania dla pospólstwa, jako że łamała wszelkie stereotypy i tabu, którymi obrosła słaba jeszcze a już zapyziała od niepotrzebnych konwenansów demokracja osiedlowa.
Krychija potrafiła albowiem w czasie obrad w lodziarni mówić z ustami napełnionymi kebabem i to mówić bardzo dużo, głośno, a przy tym używając wobec i tak przecież zamkniętych w zamrażarce przeciwników, słów tak wyrafinowanych, a jednocześnie tak dobitnych, że owi przeciwnicy reagowali na nie tak, jakby ktoś w zamrażarce podkręcił termostat na maximum … choć de facto utrzymywano w niej temperaturę znośną, a jedynie spowalniającą refleks i osłabiającą sprawność psychofizyczną.
Krychija była prawdziwą twórczynią i animatorką powstałego w ten sposób ruchu blokerskiego, zwanego od jej nazwiska „kebabizmem (nie mylić z babizmem) inwektywnym – zasadnym” (nie mylić z bezzasadnym). Za jej przykładem poszły bowiem całe zastępy blokersów – lodziarzy, ale także ich zwolenników w całym osiedlu.
Tyle o Krychiji, gdyż chciałem napomknąć też o kobietach w ogóle, czyli kobietach jako niepożądanym efekcie ubocznym dzieła stworzenia Boga Jedynego i Przedwiecznego. Były one w osiedlu rządzonym przez Ajatollaha złem koniecznym …
Wiadomo bowiem, że ktoś musiał tam rodzić dzieci, prać, gotować, sprzątać i jeszcze coś, ale o tym sam Ajatollah nie chciał nawet słyszeć, będąc zaprzysięgłym, choć nieszowinistycznym mężczyzną, tudzież kawalerem w stanie spoczynku atrybutów istotnych, ale niezobowiązujących do heterofilii.
Kobiety osiedla zostały zaspokojone wzmiankowanymi już wcześniej gałami lodów. Poza tym – miejscowy episkopat uwzględnił ich rolę i poparł modlitwą. No więc czego jeszcze im trzeba (?) – zastanawiał się Yari Kaczori, oglądając wieczorne przekazy wrogich stacji telewizyjnych, jako że w TV Pospolitania obowiązywał zakaz defetyzmu – nikt więc nie ryzykował pokazywania relacji z czarnych marszy, tudzież umożliwienia za pośrednictwem tzw. „szerokiego planu” policzenia ile parasolek zmieści na głównej arterii osiedla.
Ale coś było na rzeczy … kobiety czegoś tam szemrały, a nawet mamrały – jak to baby … Tylko Yari miał na ten temat wyrobioną opinię, że „pomamrzą, pomamrzą i przestaną” …
Ogólnie Alatollah wyznawał pogląd, który w skrócie można wyartykułować: „Kobiety do garów, syjoniści do Syjamu, studenci do studni, policja na politykierów, prawnicy na prawo, lewacy na lewo, drzewa zielonym do góry”.
To oczywiście skrót, ale oddający nieskomplikowaną, acz ponadczasową maksymę, że każdy człowiek, każda istota żywa, każdy kamień i każdy atom ma w świecie swoje miejsce przypisane mu przez Boga Najwyższego. Ajatollah narodził się jedynie po to, aby wszystkim razem i każdemu z osobna to miejsce pokazać.
A jeśli ktoś nie chce patrzeć tam, gdzie Ajatollah pokazuje, to należy go z miłością, ale stanowczo wziąć za mordę i doprowadzić do miejsca, które mu jest przypisane.
I ZGODNIE Z TYM AJATOLLAH POSTĘPUJE – W CZYM MU DOPOMÓŻ BÓG I WSZYSCY ŚWIĘCI – AMEN.
Komentarze
PaNZeT
lipiec 26, 2018 21:10
- dalej ???
- ja myślałem, że to koniec bajeczki, bo co tu jeszcze dokomponować :)))
- na razie mam parę pomysłów na poprawki tego, co już jest ... być może pojawią się tam jeszcze jakieś nowe wątki, ale ten tekst z uwagi na swoją rozległość i tak jest trudny do wchłonięcia na jeden raz ...
Leszek.J
lipiec 26, 2018 21:02
Wszystko to prawda odbita w specjalnym zwierciadle, tylko co dalej?
Pozdrawiam
PaNZeT
lipiec 26, 2018 20:49
- ho hooo !!!
- toć to najprawdziwszy kompemencior :)))
- dziękuję ...
Marcin Legenza
lipiec 26, 2018 20:20
Dużo jest tu erudycji, humoru i absurdu... i jak z telewizji, też mam wybrane momenty, a w ogóle tak pociąłeś tekst, że wygląda i czyta się jak u Mrożka, a to przecież dobrze... Powodzenia, Do zobaczenia.
PaNZeT
lipiec 26, 2018 17:55
- śmiech owszem ... ale, żeby zaraz płakać, to nieeee :)))
Mister D.
lipiec 26, 2018 17:32
Zawsze można coś poprawić, ale jeśli chodziło Ci o wywołanie śmiechu (przez łzy), to w moim wypadku się udało.
PaNZeT
lipiec 26, 2018 17:21
- ja tam zauważyłem parę fragmentów, które można poprawić - wrzuciłem to dziś na gorąco zaraz po napisaniu i jednorazowym przeczytaniu ... może jutro jeszcze trochę przy tym pokombinuję ...
Mister D.
lipiec 26, 2018 17:20
"potrafiły z taką samą godnością zarówno dać, jak i przyjąć po ryju bez jakiegokolwiek efektu powalającego, czy choćby grymasu na zaciętych fizjognomiach." - piękny portret pani Mazurek... Choć pewnie nie tylko.
Mister D.
lipiec 26, 2018 17:15
Mam jeszcze jeden:
"Ona to bowiem była symbolem ruchu feministycznego wśród kaczorystycznych blokersów, ale i wzorem do naśladowania dla pospólstwa, jako że łamała wszelkie stereotypy i tabu, którymi obrosła słaba jeszcze a już zapyziała od niepotrzebnych konwenansów demokracja osiedlowa."
Mister D.
lipiec 26, 2018 17:14
Całość mi pasuje, ale te dwa fragmenty szczególnie :)