Nuria Nowak
Klucz
pomóż słońcu wzejść każdego ranka
przywaruj słodkim oparem
wzdłuż minut
obleczonych mgiełką
rozleniwionej chęci bycia
otwieram tobą każdy dzień
z gwarancją że nie zajdziesz rdzą
i z hałasem nie rzucisz się
pękiem na stół
dotykiem i słowem zadbam
byś pasował tylko do jednych drzwi
świeżą soczystością wschodów i zachodów
Ilość odsłon: 1112
Komentarze
Leszek.J
sierpień 27, 2018 21:42
Peelka to mądra i praktyczna kobieta, są jeszcze takie
Pozdrawiam
Nuria Nowak
sierpień 27, 2018 20:42
Alku, cieszy mnie Twoja obecność.
Dziękuję.
alos
sierpień 27, 2018 16:43
Faktycznie. Jeśli układ zdrowy
to po co kluczyć. : )
Nuria Nowak
sierpień 27, 2018 10:47
xlax, wiesz jeśli układ między dwojgiem jest zdrowy, to i kobieta i mężczyzna się stara, nie tylko jedna strona ma być tą służebną. Nie chciałam z jadem, chciałam normalnie, ot, tak jak powinno być.
Paweł, Josif Brodski...nooo, bardzo mi się ten utwór podoba. Przyznam, że nie znałam.
Strachu, Tobie dziękuję za obecność, bo na temat utworu nic nie rzekłeś.
Konto usunięte
sierpień 26, 2018 20:35
Przepraszam Xlax, miałem na myśli metroseksualny!
Mister D.
sierpień 26, 2018 20:25
Debiut
Josif Brodski:
Gdy już po wszystkich była egzaminach,
wspomniała mu, że mógłby wpaść wieczorem.
Była sobota i ciasno tkwił korek
w szyjce butelki czerwonego wina.
Deszcz padał, kiedy wstał niedzielny ranek
i gość na palcach przez skrzypiący parkiet
przepłynąwszy, cicho ściągnął marynarkę
z gwoździa wbitego chybotliwie w ścianę.
Wzięła ze stołu szklankę i przełknęła
resztkę herbaty wystygłą i burą.
Mieszkanie spało, świtała niedziela,
leżała w wannie czując całą skórą
dno obłuszczone. Wcześnie jeszcze było,
pachnąca mydłem pustka nieodparta
pełzła w nią poprzez jeszcze jeden wyłom,
co się otwierał na poznanie świata.
Palce, którymi przymykał drzwi sieni
były - aż wzdrygnął się - czymś zabrudzone.
Kiedy dłoń chował w kieszeń, parę monet -
reszta za wino - brzęknęła w kieszeni.
Aleja pusta była, chodnik przemókł
od wody z rynien dzwoniących o ścianę.
Przypomniał sobie gwóźdź i tynk spękany
i z opuchniętych warg, nie wiedzieć czemu,
wyrwał się brzydki wyraz. Patrząc w pusty
świt poczerwieniał postępkiem głupawym
własnych ust. Tak się sam zdziwił, że wrósłby
w grunt, gdyby właśnie tramwaj się nie zjawił.
Później w pokoju swym składał wzdłuż kantów
spodnie, nie patrząc na trącący potem
klucz pasujący do tak wielu zamków,
a tak wstrząśnięty swym pierwszym obrotem.
x l a x
sierpień 26, 2018 20:10
Strachu, bo ci mucha wleci...
Konto usunięte
sierpień 26, 2018 20:08
Xlax,nie wiedziałem że ty taka feministka
x l a x
sierpień 26, 2018 20:00
Mocno oddałaś klimat stosunków paternistycznych. No i to poddaństwo kobiety... Trochę brak jadu w końcówce. Pozdrawiam