Janusz.W
Bez zapłaty
jesienna przewrotność nie pierdoli się
w tańcu spojrzenia opada co chwila
i spocone twarze we mgle na ziemi
lubiąc w oddechu odczucie sanacyjnej dębiny
w wietrzny dzień oderwane człony
postarzałe konary jak pierwowzór żarzący się w burze
kulawy pies na rozdrożu z kolejnym frontem
a ty histeryzujesz tylko
deszcz i krwawiąca cała poświata gwiazdy zgłupiały
kamień uwierając i kolejna wzdyma na palcu
umysł wspominał letni powiew błękit nieba
w zatoce Meksykańskiej i źle obstalowane płótna jak wymięte z gardła
przymrozek nie dosięga brwi i szadź na drodze do domu
oszronione zbocze jak początek anginy ropnej
może nie są obiektywne ale te źrenice nie były warte poświecenia
kurwa znów przyjdzie w porcelanie niedługo zima
Ilość odsłon: 2698
Komentarze
Leszek.J
wrzesień 18, 2018 21:55
Wybacz Janusz ale nic mi się tu nie klei, może innym się uda, wtedy i ja zobaczę
Pozdrawiam