Sąsiadka Mościckiego
ogień
Lubię
ogień...
Spaliłam
już wiele twarzy i ciągle znajduję nowe. Najpierw była zabłąkana
dusza małej Ewy, która weszła w ciało młodej kobiety.
Mała
chwilowo przywróciła kobietę do życia, odwiedzając w szpitalu
początkującą pisarkę. Pisarka miała niesamowite zdolności
parapsychiczne i to ona miała opisać historię Ewy. Jednak nie
potrafiła do końca przekazać bolesnej historii dziewczynki, za
bardzo przejęła się pierwiastkiem zła. Mimo że Ewa zawiązała
jej oczy czarną przepaską, nie potrafiła pisarka czytać brajlem,
nie znała alfabetu morsa, który spływał kroplami po
szybie.
Spaliłam
również pewnego rzeźbiarza - manipulatora ludzkich dusz, rzeźnika
niewinnych, młodych ciał. Malutką z urojonymi ciążami też
pogrzebałam - w końcu wpadła w sidła wampirów. Ta ostatnia była
wyjątkowo głupia, bowiem udawała miłość do wielkiego księcia,
a tak naprawdę kochała się w kapitanie, który pewnego pięknego
dnia uratował ją od śmierci w paszczy rekina.
Nie
obchodzą mnie wielkie, znane kurtyzany ani kokietki. Bez problemu
wchodzę do hedonistycznego ogrodu, który się nie zmienia - jest
wiecznie żywy i zielony.
Zazwyczaj
śpię w trumnie. Przez zamknięte wieko wystają moje otwarte
dłonie, ale czasem wieczorem wychodzę do opery. Dziś też ją z
pewnością odwiedzę. Zasiądę z wiernym psem w mojej loży i przy
akompaniamencie Mozarta będziemy obserwować dziewicę.
Pies
ma opinię szlachetnego, choć czasem lubi mnie kąsać w szyję.
Pozwalam mu na to.
*
Dziewica
stoi wystraszona na trawie, pośrodku okręgu z krzeseł, jakimi są
duże, nieregularne kamienie. Wokół tańczą rozwścieczone psy i
suki z pianą na pyskach; niektóre z nich siadają. Trochę mi ich
szkoda. Gdy obserwuję to miotanie się pomiędzy "być albo nie
być", rozszarpywanie ekskrementem mieszanki miłości i
pożądania, wydają się po prostu żałośni.
Podchodzę
do dziewicy. Wiem, że się mnie boi i jednocześnie pożąda. Całuję
jej zmysłowe usta, ale pomimo kuszącego, pączkującego ciała
okrytego w intymnych miejscach tygrysią skórą, czuję jedynie
wstręt. Naiwna. Jest uczulona na zimno. Szkoda.
Zasiadam
w loży z wiernym psem i obserwujemy taniec, podchody, ujadanie i
daremne żałosne próby ucieczki niewinnej.
-
Spal! - wołam.
Wierny
daje znak - zapala zapalniczkę, a dziewica płonie.
Psy
i suki są wreszcie szczęśliwe, choć jeszcze sapią, pienią się,
i wykrzywiają cudowne, muskularne ciała w pożądliwych
konwulsjach.
Z
tej rozwścieczonej bandy podchodzę do dwóch najbardziej dorodnych.
Sprawdzam. Wiem, że pod językiem ukryli słowo. Uchylają usta,
śliny się mieszają, następnie wyciągam wisienkę, przeżuwam i
pluję im w twarz. Pestka wgryza się w policzek, drąży wąskie
korytarze.(Nie będę pisać niczym kornik w drzewie, bo to banalne). Gnije. Gdy wisienka powraca, wiem,
że zaliczyli test - dotykam ich dłonie, po czym wychodzimy.
Odprowadza nas Mozart.
"Wierny"
pies pilnuje drzwi. Wchodzę między słowa, zanurzam się jak w
falach oznajmiających przypływ.
Na
koniec spryskują moje nagie ciało sokiem z cytryny, zlizują kwaśne
krople. Pijemy koniak.
Gdy
zasypiają, tapiruję włosy, zakładam długą czarną suknię z
epoki wiktoriańskiej i wychodzę na dwór.
W
pełni księżyca widzę znajomą sylwetkę chudego, obleśnego
starca.
Matka
opowiadała, że machał latarką nad moją kołyską i drwił. Jego
pomarszczona, ohydna twarz przypomina klowna. Słyszę szyderczy
śmiech, w tle rozbrzmiewa Mozart.
-
Mistrzu! - mówię.
Tajemnicze miejsce, 2011
Komentarze
Sąsiadka Mościckiego
listopad 06, 2018 19:17
Joasiu, dziękuję, to tylko wyobraźnia. Nie martw się :)
Joanna-d-m
listopad 06, 2018 12:37
Nie chcialabym się tam znaleźć. To jak sen z upiornego horroru
Pozdrawiam
Sąsiadka Mościckiego
listopad 06, 2018 10:01
Leszku, Tomku dziękuję Wam bardzo za ślad:)
Tomek
listopad 04, 2018 17:49
Mroczny tekst, wciąga psychodelia.
W drugim, bodaj, akapicie masz zlepek "pisarek" blisko siebie. Razi.
*Dotykam dłoni, chyba tak się mówi?
Poza tym się nie czepiam.
Pozdrawiam.
Leszek.J
listopad 04, 2018 17:40
Dla mnie to rozmyślania nad palonymi fotografiami, choć wiersz jest pewnie głębszy
Pozdrawiam