Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Odkąd zaślepiono wszystkie otwory w ścianach,

gniazda jeżyków nie nawiedzają ich latem

w ciepłe wieczory, na ostatnim piętrze, w blaskach

ostatnich promieni słońca liżących ścianę,

 

lubiłem patrzeć jak uwijają się pary

skrzydlatych rodziców przy głodnej chmarze gardeł,

bezdennych studniach na robaki i owady –

- w tę i z powrotem, lotnicze dostawy stałe.

 

Odkąd wycięto pomniejsze krzewy i drzewa,

słowiki przeniosły się dalej, teraz moc ich

piętrowa, jak sygnały z gwiazd, już nie odbrzmiewa

od nagrzanych ścian w ciepłej otulinie nocy.

 

Wychodzę na balkon i widzę martwe ściany

jak stary telewizor, w którym prószy śniegiem,

tandetnie malowane w pastelowe barwy.

Paląc papierosa, patrzę na dwa gołębie

 

przytulone do siebie na gałęzi drzewa,

które ktoś przyciął o głowę, żeby mieć szerszy

widok na przeciwległą ścianę i mniej cienia

w mieszkaniu – szarej trumnie, którą chciał rozświetlić.

Ilość odsłon: 1118

Komentarze

styczeń 07, 2019 19:02

Dziękuję, i pozdrawiam :)

styczeń 07, 2019 18:13

ujmujący wiersz z piękną wrażliwością zobrazowany:)pozdrawiam serdecznie*

styczeń 06, 2019 23:26

Dziękuję. :)

styczeń 06, 2019 20:12

Temat nośny w dobie smogu i innych zagrożeń.
Napisane w nienachalny sposób. Podoba mi się.
Tyle, że nie u wszystkich da się coś wyciąć :(
Mieszkam na parterze, bezpośrednio przy oknach / metr, a powinno być minimum 7 m/ mam ciągle parkujące samochody, na przeciwko okien garaże, kilka wysokich drzew na środku, studni - podwórza, "robi" za całe płuca . Dobrze, że blisko park i plac zabaw, gdzie można złapać oddech i nawet w maju słychać słowiki.

styczeń 06, 2019 11:48

Dziękuję :)

Konto usunięte

2-42-4

styczeń 06, 2019 11:33

wszystko na miejscu, łącznie z puentą. Jest super :)

styczeń 06, 2019 00:46

Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam.

styczeń 05, 2019 22:50

Odkąd wycięli krzew bzu rosnący pod moim oknem (kuchennym) nie mam gdzie zawieszać zimową porą karmy dla sikorek, wróbli – lubiłam je podglądać

wstrętna baba :(((, której przeszkadzało;
brak widoku na przechodniów, zbyt duże zużycie prądu (światło!) i prawdopodobnie zbyt bliskie usadowienie krzewu do elewacji (?)

z podobaniem
pozdrawiam :)

styczeń 05, 2019 22:41

a ja tak sobie cichaczem wniknęłam w tę opowieść, jakże prawdziwą i poczułam się prawie jak na własnym balkonie i rozterkę poczułam, bo fakt - cieszy zieleń za oknem i widok tych gołąbków i jaskółek, i sikorek, i ich świergot cieszy, ale nie raz złościłam się gdy ten świergot budził mnie o czwartej rano i złościłam się gdy drzewo rosnące tuż pod oknem zasłaniało mi całe światło dzienne w mieszkaniu, a szarość wpędzała mnie w depresję
tak że w rozterce teraz jestem po przeczytaniu tego wiersza...
i mimo, że kocham bardzo przyrodę
to jednak obiektywizm wybieram

pozdrawiam Paweł:)