Mister D.
Ciechanowska
W mieście Przasnysz jest ulica o perspektywie zwieńczonej
ceglaną dzwonnicą gotyckiego kościoła, szczególnie
po zmierzchu ciążącą pionowymi prześwitami okien,
łukowato wytrzeszczonymi, przywodzącymi chmurne
myśli o strachu z wielkimi oczami, drewnianym krzyżu,
na którym cierpiący Chrystus opuszczał posępnie głowę,
o rysach głęboko dłutowanych mrokiem, do umysłu
dziecka sączących więcej lęku niż miłości, choć w dobrej
wierze prowadziła mnie babcia Zofia Czaplicka w chłodem
tchnące mury i posadzki wyślizgane podeszwami,
jak stopy Chrystusa od pocałunków, do których wzrokiem
sięgałem bez zadzierania głowy. I tu raz ostatni
przyszedłem za babcią Zofią Czaplicką, i po raz ostatni
za nią poszedłem, na dziewięcioletnich nogach, na czele
pochodu, by pierwszy raz usłyszeć jak nieodwołalnie
i głucho dudni łopata ziemi rzuconej na deskę.
Komentarze
imre
styczeń 29, 2019 23:37
Atmosfera i plastyka pozwalają i mnie tamtędy iść.
To bardzo dobry, wzruszający wiersz
Pozdrawiam
x l a x
styczeń 29, 2019 21:21
Duuużo poezji na metr kwadratowy. Tym razem malujesz... słowem i to działa. Popraw jedynie na końcu "rzuconej na deskę", bo nie rzucamy łopaty, tylko ziemię. Pozdrawiam :-)
Mister D.
styczeń 29, 2019 20:17
Dziękuję Leszku. Pozdrawiam.
Leszek.J
styczeń 29, 2019 18:09
Lubię filmy, książki i wiersze oparte na faktach, ten też
Pozdrawiam
Mister D.
styczeń 29, 2019 17:15
Dziękuję bardzo za czytanie i pozostawiony ślad.
Anna Wajda
styczeń 29, 2019 14:45
Pawle, stworzyłeś sentymentalną atmosferę, czuję że tam byłam.