Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki


dziewczyna z plecakiem
cała ubrana na czarno
z plastikowym wiaderkiem
i słuchawkami w uszach


po drugiej stronie ulicy
stoję i się przyglądam
jej smukłym nogom włosom
białym jak wiórki kokosa


wyjmuje z kieszeni pudełko
elektrycznie się zaciąga
i dmucha dmucha w niebo
bez znaków szczególnych


i klika klika boże jak szybko
rozwiewa kciukiem myśli
nie nadążam za tobą
elektroniczna dziewczyno

Ilość odsłon: 1404

Komentarze

wrzesień 15, 2020 14:45

Szkoda, że nie rozumiesz moich komentarzy. Może niech ci ktoś młodszy potłumaczy.

wrzesień 15, 2020 14:36

O! Widzę, że zapoznałeś się z ISO 14001. No to fajnie.

Teraz zapytaj może kogoś, najlepiej kogoś znanego, jakie obecnie obowiązują limity na „gorejące” spaliny wydobywające się z silników diesla :)

wrzesień 15, 2020 13:04

Za duży 'kawanaławizm'. Temat zbyt pospolity i wręcz oklepany (wiesz, jak co). Text przespójnikowany (3x"i"), co zbliża go raczej do prozy poetyckiej. Tytuł mógłby być bardziej oryginalny również. Słowo "cała" to wypełniacz, nie wnoszący nic do liryki; podobnie "plastikowe" wiaderko. Brak jakiejś jednej perełki słownej/frazy. Zakończenie bez polotu, trywialne... Pozdrawiam

wrzesień 15, 2020 10:18

„żeby obraz wyglądał jak ruina”, brzmi świetnie.

Podoba mi się pomysł, bardzo. Stary, zrujnowany świat, a na jego tle, kciuk, lajk, symbol nowej rzeczywistości.

Wydaje mi się, że kciuk trzeba jakoś zdeformować, żeby nie był internetową kopią, włócznią ani lancą, a jednocześnie powinien wchodzić w Twoje ruiny jak w masło :)

Jak muzyczka poniżej :)

https://www.youtube.com/watch?v=1i2NSGBVMY8&pp=QAA%3D

Powinien zawierać element radosnego, nieświadomego samounicestwienia.

Jak łatwo się o tym pisze, ale jak ten kciuk namalować, żeby to wszystko dało się zobaczyć, tego nie wiem, na szczęście :)

Kiedyś próbowałem namalować pastelową łąkę. Nie będę opowiadał co wyszło. Obrazek spaliłem, a farbki jeszcze szybciej wyrzuciłem :)

wrzesień 14, 2020 16:03

Noszę się z pomysłem na obraz na ten temat: to będzie internetowy lajk namalowany na formacie 170X170 cm. Pod spodem będzie kilka kolorowych warstw. Na koniec jak wszystko dobrze wyschnie przy użyciu skansolu pozdzieram te warstwy, tak żeby obraz wyglądał jak ruina, ale tak żeby symbol "kciuka" nadal był czytelny, i domaluję malusieńkie szkieleciki z pędzelkami, które będą próbowały zamalować te uszczerbki. Te detale i strukturę farby będzie można tylko na żywo zobaczyć, w internecie to będzie mało mówiąca ikonka. Ale internet ma być częścią tej pracy, taki dialog między rzeczywistością cyfrową a analogową.

wrzesień 14, 2020 15:55

Byłem ostatnio na wystawie mojej znajomej, młodej świeżo upieczonej adeptki malarstwa i próbowałem pokazać jej te miejsca, ale ona tego nie widzi, liczy się tylko, żeby szybko skończyć obraz, nie ma czasu, żeby wgryźć się w strukturę farby, poszukać materii, nazwać rzeczy do końca, tylko szybko położona jedna, góra dwie warstwy, że obraz wygląda jak naniesiony na chusteczkę higieniczną... w końcu w internecie będzie wyglądał dobrze. I stąd wiele pomyłek, i wiele rozczarowań: widzę obraz znanego malarza w internecie i myślę sobie - Wow, naprawdę niezły. A potem widzę na żywca i rozczarowanie, bo coś wygląda jak zaczęte, jak podmalówka na której dopiero można zacząć pracę. Niektórzy twierdzą, że to taka specyficzna estetyka, ale mnie to nie przekonuje, bo techniki malarskie mają swoją tradycję i albo coś wytrzymuje jej ciężar, albo nie. Gdyby te same obrazy zrobili np. w innych technikach, w akwareli, akrylu, temperze, albo cyfrowo, to może bym się nie czepiał, ale ze świecą teraz szukać kogoś kto jeszcze czuje czym jest materia farby, a tego można się uczyć tylko od starszych. A potem zdziwienie, znajoma pokazuje mi obraz w stylu "starych mistrzów" i liczy na brawa, na co ja jej mówię, że to nawet obok nich nie stało, że żaden z nich na tym etapie by nie zakończył pracy, bo nawet gdyby coś "puścił" zostawił niedomalowane, położył cienką warstwę, że spod spodu by węzełki płótna prześwitywały, to tak by to skontrastował z innymi obszarami obrazu, że to by miało swój dźwięk, patrz Velasquez i jego infantki, ale to można tylko na żywo zobaczyć, żadne zdjęcie tego nie odda. Uważam, że pomimo iż internet przyniósł ze sobą i dobre rzeczy, to niestety spowodował również postępującą ślepotę.

wrzesień 14, 2020 15:54

Tak, rozumieć, że świat jest odrobinę inny, niż ten w którym ja dorastałem to jedno, nie chcę też popadać w skrajną technofobię, internet też wiele rzeczy ułatwia, co niekoniecznie jest tylko złe, ale też wiele rzeczy spie...olił. Co mamy zrobić? Ja nie wierzę, że sztuka coś zbawi, zawróci rzekę, ale wierzę, że nadal jest w jakiś sposób potrzebna, i nadal w tym pokoleniu rodzą się ludzie, którym jest ona potrzebna, a kto wie jak zmieni się świat, jaki szok przeżyje, i czy ludzie nie odkryją na nowo świata realnego, oby nei za późno. A z drugiej strony... też nie wiemy czy to nie jest jakiś przełom, czy homo sapiens po prostu nie jest już na wymarciu, powoli dochodzi do kresu swoich możliwości, może coś nas zastąpi, np. sztuczna inteligencja... i czy to będzie złe? Nie wiem, z naszego punktu widzenia odrobinę przykre, ale nigdzie nie jest zapisane, że chodzi o nas, a może przeniesiemy się do przestrzeni cyfrowej? Może, morze i ocean. Można dostosowywać sztukę do współczesnej percepcji, ale czy w sztuce chodzi o dostosowywanie? Można tak i tak. Nie chce mi się pisać ani tworzyć internetowymi skrótami, po prostu nie przepadam za tekturowym językiem. Może jednak trzeba próbować odrobinę zawrócić rzekę kijem? Wymusić (oczywiście za dobrowolną zgodą) odrobinę inną percepcję, pokazać komuś, że coś traci? Że istnieje jeszcze świat analogowy. To szczególnie jest dotkliwe w przypadku malarstwa, coraz mniej ludzi widzi, nawet ci, którzy to studiują coraz mniej widzą, bo oglądają obrazki w internecie, nie rozumieją na czym polega różnica między obrazem z pikseli a obrazem analogowym i posiadającym swoją materialna strukturę.

wrzesień 14, 2020 15:05

I dalej:


Doskonale rozumiem potrzeby młodych, zagubionych ludzi. Przynajmniej tak mi się wydaje. Powinni dużo pracować, a nie czekać na oświecenie, aż ktoś im powie co mają robić, włoży do głowy gotowe odpowiedzi. Nie ma recept na szczęście. Nie można z tym pójść do lekarza i powiedzieć:

- Panie doktorze mam chorą duszę, proszę o jakieś pigułki, ma pan jakiś lek na szczęście?
-Niestety nie mam.
-A te różowe, które stoją w gablotce?
-Różowe działają jak okulary przeciwsłoneczne. Na niewiele się przydają po zmierzchu.
-A czerwone?
-Te z kolei są dla ciebie zbyt mocne, bardzo uzależniają. Po nich nie przestaje się kochać.
-O! To dobrze! Kochać! Chcę kochać!
-Zbyt mocne kochanie po długim czasie sprawia ból.
-Kochanie boli? Nie wiedziałem.
-Mówię ci, miłość jest przekleństwem. Przetestowałem na wielu pacjentach. Po kilku latach brania wszyscy mieli dość, byli na skraju załamania nerwowego.
-To kto je bierze?
-Tylko wariaci. A ty chyba nie zamierzasz zwariować. Pragniesz szczęścia, tak?
-Tak.
-No wiec, na stan twojej duszy, polecam te w zielonym opakowaniu, one pomogą ci przestać myśleć. Nazywam je "przeciwmyślnikami". Będziesz wychodził naprzeciw swoich myśli i nigdy ich nie spotkasz. Nawet, gdy będziesz stał na wprost nich, one nie będą ciebie widzieć, ani ty ich. Polecam ten preparat z czystym sumieniem, jeszcze nikomu nie zaszkodził. Będziesz mógł działać, zobaczysz, poczujesz się wolny. Będziesz mógł robić wszystko, nikt ci nie będzie w niczym przeszkadzał, ale nie wiem, czy staniesz się od tego szczęśliwy. Te proszki dają tylko możliwości. Wszystko zależy od ciebie. Niczego więcej nie obiecuję.
-Dobrze, przekonał mnie pan, poproszę dwa opakowania.

wrzesień 14, 2020 15:04

"Dać obraz epoki". Tak, marzenie :)

Odnalazłem fragment o "klikaniu". Poszerzymy wątek :)


O ludziach współczesnych

Daj ty mi spokój z wielkimi ideami. Nie mam zamiaru zbawiać świata, wyciągać za uszy z obłędu kogokolwiek ani prostować równi pochyłej, po której się stacza.

Podobnie jak ty, też rozmawiam od czasu do czasu z młodymi ludźmi, ale wyciągam zupełnie odmienne wnioski. Ostatnio gadałem z Dominiką (ma 21 lat), i ona w dupie ma idee. Dobrze się bawi, a dzięki technice ma tyle możliwości, że nie dziwota, iż nie interesują ją książka, sztuka, czy filozofia. Ona żyje, i to życie jej się bardzo podoba. Nie zamierzam w tym przeszkadzać. Przeczytała poemat, stwierdziła, że ciekawy, i natychmiast zaczęła klikać w smartfona, w którym jest jeszcze ciekawiej. Ma ważniejsze sprawy na głowie, niż myślenie, które jest passe. Młodzi ludzie działają, a nie zastanawiają się nad systemem Hegla. Rozumiem. Przeżywają swój czas intensywnie, w pośpiechu, ich mózgi potrzebują ciągłej zmiany, nowych wrażeń, mocnych bodźców, szybkich memów, krótkich i treściwych wiadomości tekstowych. Tak wygląda współczesna komunikacja i życie. Przyswajają w niesamowitym tempie gigabajty danych, z których 99 procent po chwili ląduje na śmietniku. Fascynujący proces. Jak na nią patrzę, to jej zazdroszczę tego wszystkiego, czyli dostępu do niewyczerpalnych wręcz źródeł energii zamieszkującej w sieci. Dzisiejsi ludzi nie są już homo sapiens sapiens, ponieważ myślenie jest nudne, powolne, wymaga wysiłku i zaangażowania. Powinno się ich nazywać "homo klikusami". My, żeby o czymkolwiek się dowiedzieć szliśmy do biblioteki, aby obejrzeć interesujący film drałowaliśmy do kina przez bagna, a oni "klik" w Internet i mają to, czego chcieli. Nie wierzą w żadną tajemnice istnienia, ponieważ wszystko bardzo szybko się zmienia. Żyją w strumieniu. Nie zdają sobie sprawy, że potok ma początek i koniec. Nie dostrzegają tego. Ciepła woda opływa ich ciała, które połyskują w słonecznych promieniach, skrzą się, mienią i jarzą. Na łuskach czują delikatne tarcie h2o, ale nic ich nie drapie, ponieważ kamienie są gładkie. Po co myśleć, skoro jest tak przyjemnie? No, chyba, że nad rzeką pojawi się wędkarz z muchą w nosie i zacznie wyławiać te pstrągi jednego po drugim, i wrzucać do wiadra.

wrzesień 14, 2020 14:36

A tak ogółem to temat dobry, mimo, że znany, ale zawsze warto go podjąć, jak dla mnie to dobrze kiedy poezja i sztuka chociaż próbuje uchwycić ducha czasu, dać obraz epoki, nie musi być zawsze ksobna.