Mister D.
Czemu umrzeć warto
Jeśli masz wyobraźnię, jeśli wątpić umiesz,
śmierć wciąż jest tajemnicą, więc w życiu bym sobie
nie odmówił okazji by się znaleźć w trumnie,
po nic w niej podryfować albo po odpowiedź.
A niechby nawet urna była jak batyskaf,
albo rakieta w przestrzeń międzygalaktyczną -
odmówić sobie szansy by się w podróż wybrać,
zanurzyć, poszybować, dokądś lub donikąd?
Hej, ty, w białym fartuchu, mam dla ciebie drugi
kostropaty policzek, spojrzyj przez mikroskop,
obiecanek cacanek nie chcę od nauki,
bo chcę tę podróż odbyć, donikąd lub dokądś.
Czarodzieju cyfrowy, mistrzu photoshopa,
swój krem wygładzający wetrzyj sobie w lico,
piątkę ze mną przybijcie, żółwika i gwoździa,
przed ostatnią podróżą, dokądś lub donikąd.
W kostnicy jak w ostatnim salonie piękności,
ktoś makijaż mi zrobi, żebym wyszedł żywo
i na ludzi i ludziom był pokrzepiający
z konduktu żałobnego, zwieńczonego stypą.
Informatyku, który obiecujesz przestrzeń,
cyfrowej świadomości jednię nieskończoną,
pozwolisz, że udziału w tej jedni nie wezmę,
bo takie mam przeczucie, że jest już stworzoną.
Kwestia wiary, rzecz jasna, jednak jest okazja
na świadomość bez filtrów, z puszki uwolnioną,
a tylko stara dobra kostucha ją stwarza,
by się tego dowiedzieć - donikąd, czy dokądś.
A świadomość jak skaner, źrenica bez kurzu,
w równoległe wszechświaty, w wielowymiarowe,
jak inaczej się tego dowiedzieć, mój druhu,
donikąd albo dokądś, jak poznać odpowiedź.
Ze śmierci mam ćwiczenia, te psychodeliczne,
a pewnie, że się boję - głowa wspomnień pełna,
instynkty i uczucia są niczym kotwice,
w tym czymś co oswojone jest słowem - materia.
Lecz wraz z każdą utratą - człowieka, zwierzęcia,
jakby pękały liny, kotwic ubywało,
i chcesz się przyjrzeć bliżej obrazom Lorraine'a,
na których widzisz siebie, tę figurkę małą
oczami pogrążoną w zmierzchu, żegnającą z portu
odpływające statki, jak od zawsze było,
poza ten nieskończony myślnik horyzontu -
jak do ziemi niczyjej, dokądś lub donikąd.
A w porcie pozostaną kupcy i handlarze,
dziwki, szemrane typy o imperium śniące,
dla których ludobójstwo to są koszty żadne,
są dla nich perspektywy nauki kuszące
by się z życiem nie rozstać, być wiecznie u steru,
żeby szczury nie zjadły ich zer wirtualnych -
więc jest koszmar największy wśród koszmarów wielu,
jest nim życie bez śmierci, o którym tak marzysz.
Ze śmierci mam ćwiczenia - psylocybinowe,
i inne tajemnicze molekuły duszy,
jeśli dotąd dotrwałeś, pozwól, że opowiem,
chociaż tylko za siebie o tym mogę mówić,
jak straszny biologiczny instynkt mnie przymuszał,
bym jak ryba na piasku chwytał każdy oddech,
lęk silny jak imadło mózgu nie odpuszczał,
gdy w próchno się zmieniałem, nie wypuszczał z objęć,
byłem piaskiem, przestrzenią - boję się więc jestem,
brzytwę lęku uchwycić, lecz gdzie moje dłonie?
Jakiej myśli przytrzymać by ciało śmiertelne
odzyskać - lęk to fala, zatem głowę złożę,
odpuściło imadło, smutek się uwolnił,
ten żal rozdzierający, który w konających
możesz dostrzec źrenicach, to ostatni skowyt
kotwic - w ciszy bez lęku, bo już pogodzony.
Tak silne są kotwice instynktów i wspomnień -
skoro muszę umierać, niech będzie, że tutaj,
i niech będzie, że teraz. Wtedy swoje dłonie
odzyskałem, jak dobrze, że zdolny zaufać
byłem tobie, utrato. Dziś odzyskanymi
rękami wiersz spisuję, to jedyny dowód.
Deszcz bębni w klawiaturę pomiędzy żywymi,
przesuwa się obrazów ulotnych korowód.
Ponad murem cmentarza lśni logo Biedronki,
jej uśmiech przyklejony, by się tylko szczerzyć,
iluzoryczny tryumf nad śmiercią chce głosić,
przyzywa mój żołądek pomiędzy śmiertelnych.
Jak się tyje mydliną ostatnich motyli
o zmierzchu? Jak się kryje za śnieżną fasadą
zębów? - W jarach mózgowych antydepresyjny
desant robi robotę, za chwilę opadną
spadochronowe płatki zmęczonych dniem powiek.
Zatem temu zawdzięczasz przepastne źrenice,
niczym studnia, do której upuszczam pieniążek,
i ucho nadstawiam, czekam, niczego nie słyszę.
Ilość odsłon: 217
Komentarze
Mister D.
maj 23, 2024 22:39
Dzięki.
Gudmundur
maj 23, 2024 21:46
Mister. D!
Pawle!
/Nie ma śmierci
końca świadom/
PZDRO
Mister D.
maj 23, 2024 16:51
Tak myślę, że albo za długie, albo jechać dalej w epicki poemat, albo-albo.
Mister D.
maj 23, 2024 16:34
....