Dorota
drugi raz w rzece
błysk. kolejny papieros, kolejne pięć minut
odwlekania słów. chyba prościej uciec w ciszę,
gdy za późno na wszystko i na nic modlitwy.
dym drażni oczy, jakby
wiedział że nie mogę
płakać, kiedy się boję. pamiętam, jak bardzo
baliśmy się szeptuchy, która tamtej wiosny
wyciągnęła go cudem z lodowatej wody.
odżył od dziwnych zaklęć.
znowu jestem mała -
mam czerwone policzki i jasne warkocze.
mocno chwytam się trawy - jest gęsta, pozwala
wspiąć się wyżej, gdy sine palce nie trzymają
już mojej kurtki. krzyczę.
wyrosła spod ziemi.
mijam ostatni zakręt, jak pod prąd. wiem dobrze -
on wie dobrze, co znaczy ta szerokość źrenic,
brak łez. więc śpi, gdy wszystko mówi jego głosem:
ziemia strasznie zamarzła. szeptucha nie wróci.
Ilość odsłon: 4916
Komentarze
Dorota
luty 02, 2018 22:00
dzięki za czytanie, kb :)
ostrzeżenie? a to mnie zaskoczyłeś...no ale fajnie, że fajne :) pozdrawiam
kb
luty 02, 2018 21:28
fajne. jest tempo, co raz to czegoś więcej. a brzmi jak ostrzeżenie.