lu*
z cyklu - opowieści o śmierci i uśmiechach
1. nie boję
się tej uśmiechniętej ciszy śmierci boję się braku boję się że zapomnę o
umówionej godzinie delikatnie otworzyć drzwi czekać że nie ubiorę
najładniejszej sukienki dla Ciebie wtedy mi wybacz i po prostu przytul
2.
tak cicho wchodzi nawet nie szeleści
zamyka
dłonie
uśmiechnięte
dziecka
zapiekłe
matki ojca
bezradne
nasze nasze nasze ojczenasze
a Ty jesteś
nawet gdy nie czuję
3.
Marek
uśmiechał się najmocniej
wtedy się
rozpłakałam
przyszła po
niego Najczystsza Panienka
i nie wiem
kto jeszcze
4.
Madzia
pierwszy raz gdy umarła
mogła
przestać być
kotkiem
którego trudno dotknąć
jaszczurką
którą boli
niewyobrażalnie
niewyobrażalnie
słyszysz?
Ilość odsłon: 2984
Komentarze
lu*
sierpień 10, 2019 14:48
Paweł!!!
:)
Mister D.
sierpień 10, 2019 13:59
Jak sobie chcesz. A kotków wystraszonych to się naoglądałem z racji, że mam weterynarzy w rodzinie. A o nieszczęśliwych dzieciach to się nasłucham najwięcej jak siostra do mamy przyjedzie, i tak usiądą razem i zaczynają przegląd nieszczęść, aż w końcu wychodzę bo nie mogę już słuchać, i tak wszystkich nie wymienią.
lu*
sierpień 10, 2019 13:09
Cześć Paweł. Te imiona to nie tylko dzieci. Imiona mogą być przypadkowe. Zatrzymałeś się w progu. Nie ufasz mi i dlatego nie zrobisz najmniejszego kroku w moją ciszę. Bo u mnie jest tylko tak i nie znajdziesz nic innego. Jest kadr, widziałeś wystraszonego kotka, słyszałeś jaki odgłos wydaje? Coś pomiędzy syczeniem a prychaniem. Chciałam powiedzieć tu słowo "Marek", chciałam opowiedzieć o pierwszym uśmiechu "Madzi", naprawdę o PIERWSZYM I JEDYNYM uśmiechu "Madzi". Nie mogę nic zrobić, żebyś odbierał to po mojemu. Szanuję Twoją opinię, ale nadajemy na innych falach. Nie wiem czy to w ogóle jest wiersz, ale jest to miejsce, w którym chciałam się zatrzymać, nie gadać, czuć. I tyle.
Mister D.
sierpień 10, 2019 11:08
Byłbym też ciekaw opisu doświadczeń pielęgniarki, która na co dzień "obsługuje" to umieranie. Kurczę, Lu, jest tam tyle... Tyle perspektyw, z których to można pokazać.
Mister D.
sierpień 10, 2019 10:21
Załatw sprawę jakimś jednym, dwoma dobrymi wierszami, bo tak wymieniać imiona można w nieskończoność. Znasz wiersze Gottfrieda Benna, jego "Kobieta i mężczyzna idą przez szpital chorych na raka"? On pracował w szpitalu, bardzo sugestywnie opisywał śmierć, turpistycznie.Ale on nie opisywał jej imiennie, tylko po prostu śmierć i chorobę. Nie mówię, że Ty masz się w detale śmierci zanurzać, ale chciałbym czegoś więcej od Twoich wierszy. Piszesz o śmierci, a po przeczytaniu mam wrażenie jakby zjadł całą paterę szarlotki. Wybacz mi szczerość.
Mister D.
sierpień 10, 2019 01:12
Nie słyszę, nie ma pomysłu jak to ująć, imiona dzieci i powierzchowny opis umierania nie załatwią sprawy, ani słowo "słyszysz" na końcu nie sprawi, że usłyszę. Wiem tylko, że pracujesz w szpitalu, ale nie słyszę tego, nie słyszę otwieranych drzwi, echa kroków na korytarzach, ani ich chłodu nie czuję. To zły wiersz. A dzieci szkoda, wiadomo, bo dzieci zawsze szkoda. Szkoda, że nie ma tego w wierszu, nie udało się przelać.
lu*
maj 20, 2019 19:27
Słyszysz?
lu*
maj 16, 2019 09:20
Dziękuję serdecznie Imre! Za to, że przyszedłeś i za wyróżnienie. Pozdrawiam ciepło!
imre
maj 16, 2019 07:13
Czytając czuję się trochę jak po przebudzeniu w środku nocy. Światła pogaszone- ciemno i cicho. Ale czuć źródło ciepła. Wiem, że jest ktoś obok.
Wiersz mnie pozostawił w długim milczeniu. Miałem czas by pomyśleć o swoich najbliższych
Dziękuję
Pozdrawiam
lu*
maj 15, 2019 20:12
Dziękuję, dziękuję z całego mojego niemodnego serca!!!