tamten
Jesienna rapsodia
Nic
nie zdoła powstrzymać spadających liści,
wiatr
im gra na gałęziach pożegnalny koncert,
polne
licho pod nosem pacierze mamrocze
i
dla głodnych na ogniu ciepłą strawę pichci.
Dym
w pochodzie donikąd snuje opowieści
o
parobku, co miłość dworskiej pannie wyznał,
czarna
owca wśród wilków, a na sercu blizna,
odrzucony
w afekcie na drzewie się zwiesił.
Mgły
okryły krajobraz jedwabnym woalem,
odliczają
paciorki w nieświętych różańcach,
już
od wieków Eurydyk nie proszą do tańca,
nie
umiałyby dzisiaj w rytmach się odnaleźć.
Dzień
przemierzył cyferblat, ku nocy się chyli,
gasi
lampy w obejściach od strzelania batem,
księżyc
rozsiał po polach bezsenną poświatę,
srebrną
nicią przeplata złoto-rdzawy kilim.
Dziad
proszalny wyciągnął zza pazuchy tacę,
pies
się urwał z łańcucha, na obcego szczeka,
jakby
diabła zobaczył w przebraniu człowieka,
który
przyszedł po duszę i do drzwi kołacze.
Komentarze
tamten
listopad 12, 2019 23:19
Możesz wypatrywać jak Odyseusza, bo jakoś nie było mi po drodze :)
thx :)
Dziwna
listopad 12, 2019 22:42
dzięki za wyrozumiałość:)
i pozdrawiam serdecznie:)
będę wypatrywać Twoich vilanelli:)
tamten
listopad 12, 2019 22:16
Ale się wkurzyłem, co to ma być?! No dobra, żartuję :)
Piękna transkrypcja na melodyjno-vilanellową nutę.
Dzięki za pobawienie się rapsodią :) Na szczęście zawieruszyła mi się ostrzałka do pazurków, więc sama rozumiesz :) Zresztą, termin na napisanie był krótki, a darowanemu koniowi...
Ale mus to mus.
Kłaniam się :)
Dziwna
listopad 12, 2019 19:14
sorki!
sorki!
sorki!
i jeszcze raz sorki za nieudolność moją
ale po prostu musiałam!
Dziwna
listopad 12, 2019 19:11
nic nie zdoła powstrzymać spadających liści
wiatr im gra na gałęziach pożegnalny koncert
polne licho na ogniu ciepłą strawę pichci
dym w pochodzie do nikąd snuje opowieści
okrywając krajobraz zamglonym woalem
i nie zdoła powstrzymać spadających liści
czas co przemierza ziemię ku zimie się chyli
rozsiewając po polach jaskrawą poświatę
polne licho na ogniu tajną strawę pichci
już od wieków wpatrując się w taniec eurydyk
co do dzisiaj potrafią w rytmach się odnaleźć
i pląsają wśród setek spadających liści
srebrną nicią splatają złoto - rdzawy kilim
by kochanek mógł wyznać miłość swej kochance
polne licho miksturę tajemną wciąż pichci
z leśnych jagód i z malin i z winogron kiści
zwabić chce przy księżyca poświacie wybrankę
ciągle pląsa wśród setek spadających liści
licho polne tajemną miksturę wciąż pichci
tamten
listopad 12, 2019 18:42
Nie taki diabeł straszny jak się maluje :)
Oczekuję z niecierpliwością i... ostrzę sobie pazurki ;)
Dziwna
listopad 12, 2019 18:37
oj!!!
ale co tam!
kto nie ryzykuje...
:)
tamten
listopad 12, 2019 18:30
Dziękuję za odbiór, jestem kontent.
Ależ proszę, może być i villa, jednak ostrzegam, że jestem surowym recenzentem numerycznej twórczości ;) Tylko się nie przestrasz :)
Dziwna
listopad 12, 2019 18:22
w życiu nie dorównam Twojej rapsodii
rzecz jasna...
ale aż mnie ręka swędzi...
:)
Dziwna
listopad 12, 2019 18:20
a mogłabym z vilanellą pokombinować?
bo ja kocham vilanelle
:)