Janusz.W
Bretania
miesiące mijały się we mgle porozrzucane drzewa i kolorowe
płatki kwiatów kłuły w oczy szum oceanu rzucał się na lądy
w pęknięciach skał wybielonych w słońcu samotność nigdy się nie uśmiecha
beznamiętna twarz wygumkowana i płaska skrywa ból który rozchodzi się po kręgosłupie
niczym ołów rozlewając się na barkach
dysonans przyrody jak niepokój zmienia się w ciężkie pulsowanie w potylicy
w której dostrzega ciało jako świątynie odmierzając kroki do ołtarza
podmuch kształtuje stearynę na granitowej podłodze
modlitwy nie przebiją się przez dym siedzimy naprzeciwko siebie
przytłumiony szept czy może być w piekle będąc w sercu
Ilość odsłon: 4786
Komentarze
Janusz.W
sierpień 24, 2019 20:24
poszukaj pułapki i nawozu ))))
Konto usunięte
sierpień 24, 2019 20:14
Czyli żebym doszedł o co biega to trzeba ten wiersz wsadzić w wielki zderzacz hadronów?
Janusz.W
sierpień 24, 2019 19:49
tak pod zwględem neutronów i protonów i przeciwciał i komórek rakowych ..pozdrawiam lilie
Konto usunięte
sierpień 24, 2019 19:42
Te "deka" to po to żebym mógł zważyć ten wiersz?
pozdrawiam